wtorek, 13 lutego 2018

15

   Bayan siedział z TalTalem w swoim namiocie analizując mapy. Ich cel był bliski,ale nie współpracujący książę wszystko niszczył. Już czuł na plecach bat El Temur'a. Poczuł dreszcze na myśl o nim. Tal Tal chciał tylko zakończyć tą misję i powrócić do domu. Do namiotu wszedł jeden z żołnierzy. Ukłonił się nisko i oznajmił, że żołnierze Goryeo przybyli.
    Bayan'owi nie było na rękę, że ich król postanowił ich tu wysłać. Mogli wszystko zniszczyć, a tego nie przeżyłby. I to dosłownie, El Temur by go zabił, a ciało rzuciłby dzikim zwierzętom. Mężczyzna wstał z krzesła i podszedł do bratanka. Gestem ręki przywołał go.  Oboje opuścili namiot, aby spotkać się z ludźmi króla.
    Ki Jaho stał na początku swojej małej, ale silnej armii. Król Wang Yu wysłał go, aby przetransportował księcia. Nie mogli pozwolić, żeby zginął na ich ziemi.
    Wśród żołnierzy jeden się wyróżniał. Był nie wysoki i drobny, wyglądem przypominał bardziej kobietę,a niż mężczyznę. W okolicach znany był bardziej jako Szakal. Po pomocy Wang'owi Yu dołączył do armii króla nie wiedząc, kim on jest. Okazał się on lojalnym i wyjątkowym wojownikiem.
    Bayan widząc żołnierzy przystanął kilka kroków przed nimi. Przyjrzał się uważnie każdemu.
– Po co król was nasłał?– zapytał szorstko.
– Tutaj zaczynają się ziemię Goryeo, my teraz dbamy o bezpieczeństwo księcia.
– My jesteśmy od tego!
    Ki Jaho spojrzał na mężczyznę widząc, że z pewnością coś knuje. Dlaczego tak bardzo zależy mu na osobistym dostarczeniu księcia.
– Słyszeliśmy o  stanie jego wysokości, w Goryeo czeka już na niego medyk. Nie obchodzi mnie czy ty generale pozwolisz czy też nie. Jeśli trzeba będzie weźmiemy go siłą.
– To nie będzie konieczne, ale również wyruszymy z księciem.
    Tal Tal wypowiedział te słowa powstrzymując wuja od niepotrzebnych zgrzytów. Nie są one im teraz potrzebne. Musieli działać dyskretnie. Ki Jaho nakazał swojemu wojsku, aby zbadali teren, a sam poszedł spotkać się z księciem.
– Wyślij jednego z naszych do generała Joo niech się przygotowuje. Dzisiejszej nocy młody książę odbędzie swoją ostatnią drogę .
    Tal Tal zrobił to co kazał mu wuj. A sam przygotował miejsce niedaleko obozowiska.

***

    Arisa czytała pisma ludności Goryeo, które zebrały się od czasu kiedy Wang został królem. Udało jej się uporządkować wszystko i wybrać prośby, które miały pomoc ogółu społeczeństwa. Siedząc od wschodu słońca przy nich musiała przyznać, że jej mąż jest wielkim człowiekiem. Robił wszystko co mógł dla kraju i jeszcze znajdował czas dla niej.
    Hou otworzył drzwi i spojrzał na swoją panią. Ukłonił się j oznajmił, że Wang Go przybył na spotkanie. Arisa wstała z miejsca i nakazała eunuchowie go wpuścić. Kobieta zebrała wszystko ze stolika i schowała. Nie chciała, aby ta fałszywa żmija miała jakikolwiek wgląd do spraw Goryeo. Skrzypnięcie podłogi dało jej znak, że mężczyzna wszedł do pomieszczenia.
    Arisa odwróciła się i spojrzała na starszego mężczyznę. Ubrany był w najlepszej jakości materiał. Starannie ułożone włosy dodawały mu dostojności. Wang Go ukłonił się nisko i spojrzał w oczy królowej nie tylko Goryeo, a i jego serca.
– Pani wyglądasz olśniewająco. Cieszy mnie fakt, że zgodziłaś się na spotkanie ze swoim wiernym sługa.
– Wiernym? Czyżbyś to nie ty oskarżał mnie o sfałszowanie dokumentów?– Arisa spojrzała na jego pełna skupienia twarz.
– Nigdy w życiu nie posunąłbym się do tego.
– Jaki miałeś cel przychodząc tutaj?
– Zobaczenia cię pani.
    Arisa spojrzała na niego z zaskoczeniem wypisanym na twarzy. Ten mężczyzna był wielką zagadką. Raz stawiał kłody od jej nogami, a teraz przesyła komplementy.
– Wybacz, ale nie mam czasu na spotkania towarzyskie.
– Przygotowujesz się do roli wdowy?– kobieta chciała coś powiedzieć jednak mężczyzna nie pozwolił jej na to– Każdy wie, że książę zostanie zabity. A jak stanie się to na naszych ziemiach to zabiją władcę. Wang Yu wyruszając tam popełnił najgorszy błąd.– mężczyzna przycisnął ją do ściany, nie zważając na protest kobiety – Po jego śmierci ja zostanę królem, a ty moja konkubiną.
    Kiedy zbliżał się w stronę jej ust poczuł bolesny ból w stopie. Arisa wykorzystując jego nieuwagę odepchnęła go od siebie. Spojrzała na niego z pogardą i wyszła z pomieszczenia. Odchodząc nakazała żołnierza wyrzucenie go z pałacu.  Kobieta nie zważając na wołania swoich dni dworu wróciła do pawilonu.
– Pani!– Yao Ming spojrzała na nią i odetchnęła głośno. Hou, który dopiero dobiegł do nich również oddychał głośno. Arisa spojrzała na nich że łzami w oczach.
– Przyślijcie do mnie Jen-ta.

***

    Wang Yu przemierzał swą drogę szybko. Słońce już zachodziło,a on nie miał czasu na obijanie się. Jego ludzie wiernie podążali za nim nie zostając w tyle. Nie wiedzieli czy uda im się przybyć na czas jednak odganiali od siebie myśli o przegranej. Zmęczenie było słabsze od chęci uratowania Goryeo. Z podniesionymi głowami i gotowi do boju ruszyli w stronę granicy.

***

     Zapadł zmrok. Bayan ostrożnie wraz z Tal Talem wycofał się z obozowiska na górę niedaleko. Mogli z niej widzieć jak rozwija się sytuacja. Szakal natomiast pełnił swoją wartę i chodził po obozie sprawdzając, czy nic niepokojącego się nie dzieje. Zatrzymał się przy namiocie księcia i przyjrzał mu się. Rozmyślał o tym co by się stało gdyby nie udało im się go uratować. Te przemyślenia przerwał jeden z żołnierzy.

–Wracaj do siebie, moje kolej na patrol.

    Szakal pokiwał głową i odszedł. W tym samym czasie w namiocie księcia trwała konwersacja z jego eunuchem.  Książę wpadł na genialny plan przebrania się za żołnierza i opuszczenia obozowiska. Jego miejsce miał zająć ów eunuch. Książę nakazał mu się położyć, a sam przykrył go.

– Panie, a jeśli się nie uda?

– O wschodzie słońca zdejmij to ubranie i uciekaj, jasne?
   Eunuch pokiwał głową. Książę zasłonił łóżko baldachimem i zakładając hełm po cichu opuścił namiot. Szedł wśród żołnierzy z opuszczoną głową. Nie mógł sobie pozwolić na zdemaskowanie go. Słysząc rozmowę znanego mu generałowi spanikował i schował się w pierwszym lepszym namiocie. Pech chciał, że jego właściciel był w środku i z gotową bronią przyglądał mu się. Chłopak zrobił trzy kroki do tyłu i poczuł ostre narzędzie przy szyi.

–Coś za jeden?

–Nie krzywdź mnie, proszę.

    Szakal spojrzał na mężczyznę, który odwrócił się w jego stronę.

–Kim jesteś?

–Nie mów tylko nikomu....–rozejrzał się jakby ktoś miał ich podsłuchiwać–Jestem księciem.

–A ja królową, wynocha stąd!

    Młody książę został wywalony z namiotu i o mało nie wpadł na jednego z żołnierzy Bayana. Ukłonił mu się i poszedł w drugą stronę. Drogę zagrodziła mu płonąca strzała, która wbiła się w ziemie tuż obok niego. Chłopak przełknął głośno ślinę i widzą popłoch żołnierzy rozglądał się za jakąkolwiek kryjówką dla niego. Brama, która miała chronić obóz została rozwalona, książę widząc wojowników rozszerzył swoje oczy.

–Szukać księcia i go zabić!

–No już.–odparł bardziej do siebie i wbiegł do pierwszego lepszego namiotu. Rozejrzał się przerażony i widząc skrzynię dużo nie myśląc schował się w niej modląc się, aby dotrwał do poranka.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz