piątek, 30 września 2016

9


      Wang Go spo­glą­dał na swo­ich wojow­ników, ale myślami był nie­obecny. Rozmy­ślał nad tym co ma teraz zro­bić. Ślub Wanga Yu odbył się, i jest on coraz bli­żej wła­dzy. Nie­świa­do­mie zaczął stu­kać pal­cami o blad okrą­głego sto­lika. Chwilę wcze­śniej o powo­dze­niu misji poin­for­mo­wał go Sza­kal. Nawet to mu nie popra­wiło nastroju. Jego złość pogłe­biała się uświa­da­mia­jąc sobie, że ten smar­kacz jest nie­da­leko. Jego prawa ręka widząc zamy­śle­nie swo­jego pana, zaczął roz­my­ślać jak mógłby mu pomóc. Nagle wpadł na genialny pomysł.
– Panie, Wang Yu jest w mie­ście. – powie­dział pół­szep­tem.
– No co Ty nie powiesz idioto. – wark­nął.
– A gdyby wyda­rzył mu się wypa­dek pod­czas zwie­dza­nia? – tym zda­niem zwró­cił na sie­bie uwagę Wanga Go. Męż­czy­zna uśmiech­nął się, a następ­nie zaśmiał.
– Tylko musi zro­bić to ktoś oddany. – odparł – Ktoś kto nie zawie­dzie.
– Panie, jeśli pozwo­lisz mi to uczy­nić nie zawiodę Cię. – uklękł przed nim, a Wang Go uśme­ich­nął się trium­fal­nie.
– Zrób to, ale nie dzi­siaj – wstał z miej­sca – pocze­kaj na odpo­wiedni moment, naj­le­piej w nocy – zaczął iść w stronę swo­jego pawi­lonu. Był już wie­czór, a on był wyjąt­kowo zmę­czony.

***

      Wang Yu pił wła­śnie her­batę w towa­rzy­stwie swo­jej żony. Przy­byli do swo­jego tym­cza­so­wego domu wczo­raj. Nie spali długo, ale wystar­czyło im to. Arisa spoj­rzała ukrad­kiem na księ­cia, który widocz­nie był czymś zamy­ślony. Sły­szała jak rano roz­ma­wiał z Jeom Bak-Yi. Wie­działa, że wojow­nik miał odna­leźć Sza­kala, ale nie rozu­miała po co. Sły­szałam o nim plotki. Był nie­prze­wi­dy­walny i podobno bar­dzo nie­bez­pieczny. Westch­nęła cicho zwra­ca­jąc tym samym uwagę księ­cia.
– Coś Cię mar­twi? – zapy­tał prze­no­sząc na nią wzrok. Kobieta podnio­sła głowę i lekko się uśmiech­nęła.
– Mia­łam ciężką noc. – ska­ła­mała.
– Może powi­nie­nem wyna­jąć inny pokój? – zapy­tał zmar­twiony.
– To nie jest konieczne, mia­łam tylko zły sen. – oznaj­miła.
– Rozu­miem. – Wang uśmiech­nął się – Jak podoba Ci się mia­sto?
– Jestem tu po raz pierw­szy – spoj­rzała na ogród – Na prawdę piękne miej­sce.
      Wang Yu uśmiech­nął się. Był szcze­śliwy mając przy sobie kogoś takiego jak Arisa. Nigdy nie spo­dzie­wał się, że poczuje coś takiego do innej osoby. Będąc przy niej czuł się swo­bod­nie, ale rów­nież czuł obo­wią­zek chro­nie­nia jej. Książę chciał wie­dzieć co jego żona myśli o nim, jed­nak uwa­żał to za nie­sto­sowne żeby teraz o to wypy­ty­wać. Otwo­rzył usta, aby coś powie­dzieć jed­nak wybie­ga­jący z naprze­ciwka eunuch pokrzy­żo­wał mu plany.
– Panie, pani- ukło­nił się nisko – Jeom Bak-Yi wró­cił ze spo­tka­nia z Sza­kalem! Jest ranny.
      Arisa i Wang spoj­rzeli na sie­bie. Szybko wstali od sto­lika i pobie­gli za eunu­chem. Wojow­nik księ­cia znaj­do­wał się aktu­al­nie w sypialni pary kró­lew­skiej. Spo­glą­dał na dłoń z wbitą strzałą. Moo-Song sto­jący obok pró­bo­wał nakło­nić przy­ja­ciela do wyję­cia strzały, lecz ten był nie­ugięty. Nagłe wej­ście księ­cia i Arisy zwró­ciło uwagę zgro­ma­dzo­nych.
-Panie! – zawo­łał Moo-Song – Nie chce dać sobie wyjąć strzały!
      Teraz już nawet książe pró­bo­wał nakło­nić wojow­nika do tego czynu. Jeom Bak-Yi nie bał się bólu, jed­nak coś mu mówiło, aby zosta­wił rane w spo­koju. Scho­wał dłoń za plecy mówiąc, że sam ją wyj­mie. Arisa widząc, że wojow­nik jest nie­ugiety sta­nęła za nim i nagle wyjęła strzałę powo­du­jąc dono­śny krzyk męż­czy­zny.
– Świetny pomysł pani! – zaśmiał się eunuch.
– Nie widzia­łam jesz­cze takiej strzały. – odparła poda­jąc ją Moo-Son­gowi.
– Jest spe­cjal­nie krótka.
– Umów mnie na poje­dy­nek z nim! – Wang wstał z podłogi i pod­szedł do drzwi – Naj­le­piej jesz­cze dzi­siaj.


***

      Jeom Bak-Yi tak jak mu kazano umó­wił księ­cia na poje­dy­nek z Sza­kalem. Książe pew­nym kro­kiem prze­mie­rzał ulicę. Tuż obok niego szła Arisa ledwo nadą­ża­jąc za szyb­kim kro­kiem męża. Wang widząc to, zła­pał jej dłoń powo­du­jąc u kobiety wielki rumie­niec. Widząc to uśmiech­nął się i ruszył dalej. Moo-Song zgar­nął cał­kiem sporą grupkę wojow­ników, któzy w razie potrzeby wal­czyli by z ludźmi Sza­kala. Arisa zoba­czyła zbli­ża­jąca się bandę w ich stronę. Prze­wo­dził nimi niski i drobny męż­czy­zna. Czyżby to był Sza­kal? No cóż w plot­kach dobrze pod­ko­lo­ry­zo­wali jego wize­ru­nek. Arisa chciała się zaśmiać, ale uznała to za nie­sto­sowne. Zatrzy­mali się kilka metrów przed Sza­kalem. Wang Yu zmie­rzył go z góry na dół i zaśmiał się.
– Ty jesteś Sza­kal? – zapy­tał nie­do­wie­rza­jąc -Nie­złe chu­cherko z Cie­bie.
– Ty też nie robisz wra­że­nia. – oznaj­mił z lek­ce­wa­żą­cym tonem, Wang przełknął ślinę i po raz kolejny spoj­rzał na męż­czy­znę.
– Pro­po­nuję poje­dy­nek strzel­ni­czy. – mówił nie spusz­cza­jąc z niego wzroku.
– Niech będzie, ale ja usta­lam zasady. – Sza­kal rozej­rzał się po tere­nie. Zna­jo­do­wali się na mostu rybac­kim. Sporo miej­sca i brak moż­li­wo­ści zra­nie­nia kogo­kol­wiek.
– To będzie strze­la­nie połą­czone ze spraw­dze­niem, który z nas ma moc­niej­szą głowę. – Sza­kal spoj­rzał na księ­cia. W tym samym cza­sie Moo-Song i eunuch Wanga poło­żyli na stole dwa naczy­nia z winem.
– Niech Ci będzie panienko. – z naczyń zdjął pokrywki – Strze­lamy do nich, a trzy­mać będą je nasi ludzie. Jeśli wygram macie się stąd wynieść jasne?
– Dobrze, ale jeśli ja wygram będziesz moim sługą.
     Sza­kal prych­nął pod nosem. Pod­niósł jedną z pokry­wek pyta­jac kto będzie ją trzy­mać. Męż­czyźni, któ­rzy z nim przy­szli zaczęli się prze­krzy­ki­wać. Osta­tecz­nie pokrywkę prze­jął młody chło­pak. Z uśmie­chem pod­biegł do miej­sca wyzna­czo­nego przez Sza­kala. Książe spoj­rzał na swo­ich ludzi, któ­rzy ucie­kali wzro­kiem. Wie­dzieli, że ma umie­jęt­no­ści, ale Jeom Bak-Yi nastra­szył ich opo­wie­ścią jak to Sza­kal o mało go nie zabił. Arisa wywró­ciła oczami i spoj­rzała na towa­rzy­szy. Ukrad­kiem wal­nęła Moo-Songa w plecy. Męż­czy­zna spoj­rzał na nią z nadzieją, że to jed­nak nie on ma to wyko­nać. Widząc jej minę tylko przełknął ślinę i oznaj­mił, że to on wykona zada­nie. Wang poki­wał głową poda­jąc mu pokrywkę od naczy­nia. Dopiero teraz książe puścił dłoń swo­jej żony ścią­ga­jąc jedną z czę­ści swo­jej gar­de­roby. Podał mate­riał Ari­sie, i spoj­rzał wycze­ku­jąco na Sza­kala. Bru­net upił wina i wyce­lo­wał. Tra­fił w sam śro­dek. Wang nie był gor­szy. Ich roz­grywka trwała długo, Arisa ledwo już czuła swoje nogi. Udało im się wypić całe dwa naczy­nia wina. Sza­kal ledwo trzy­mał się na nogach, a Wang opie­rał się o sto­lik wyma­chu­jąc pal­cem w stronę rywala.
– Jesteś pijany. – oznaj­mił mu.
      Arisa już wie­działa, że książe będzie potrze­bo­wał dużo snu. Sza­kal zro­bił krok do przodu i napiął łuk. Wang nato­miast spo­glą­dał przed sie­bie. Nie­spo­dzie­wa­nie męż­czy­zna skie­ro­wał swój łuk na księ­cia. Dopiero sły­sząc okrzyki Wang spoj­rzał na swo­jego prze­ciw­nika. Zro­bił wiel­kie oczy i przełknął ślinę.
– Tam jest Twój cel! – wska­zał dło­nią na pokrywkę, od razu trzeź­wie­jąc.
– Wolę Cie­bie zabić. – wyce­dził Sza­kal zbli­ża­jąc się.
Księ­ciu udało się wyrwać mu łuk. Męz­czy­zna jed­nak jesz­cze chwilę się szar­pał. Kiedy nie miał już siły jego głowa spo­czeła na piersi księ­cia.
– Pod­dał się! – wykrzy­czał zado­wo­lony. Arisa jed­nak poczuła nie­zbyt przy­jemny zapach.
– Wang on na Cie­bie zwy­mio­to­wał. – powie­działa, a książę sły­sząc to ode­pchał go. Spoj­rzał na roz­ba­wioną kobietę.


***

      Arisa sie­działa przy świecy czy­ta­jąc księżkę z poema­tami, która była w jej sypialni. Sie­dzi tu od kiedy wró­cili z poje­dynku. Sza­kal śpi w pokoju obok, a pil­nuje go Moo-Song. Przewró­ciła kartkę ukrad­kiem spo­glą­da­jąc na księ­cia. Zasnął chwilę po przy­by­ciu. Uśmiech­nęła się widząc śpiącą twarz księ­cia. Był naprawdę przy­stojny. Pow­ró­ciła do czy­ta­nia swo­jej lek­tury. Bedąc w poło­wie zda­nia usły­szała ciche puka­nie w drzwi. Wstała i pode­szła do nich otwie­ra­jąc je lekko. Za nimi stał Bang z uśmie­chem. Arisa odwza­jem­niła gest.
– Wybacz pani, że prze­szka­dzam – ukło­nił się – Znam księ­cia i wiem, ze będzie mu się chciało pić kiedy wsta­nie. – dopiero teraz ujrzała tacę, którą trzy­mał. Od razu wzięła ją od niego.
– Dzię­kuję, a teraz idź odpo­cząć. – eunuch uśmiech­nął się i odszedł.
      Kobieta zamknęła drzwi. Z tacą pode­szła do małego sto­lika. Poło­żyła ją po czym wró­ciła do swo­jej książki.
       Wang Yu obu­dził się czu­jąc pusty­nię w ustach. Usiadł i rozej­rzał się po pomiesz­cze­niu. Koło sto­lika gdzie znaj­do­wała się mata zauwa­żył wodę. Chwy­cił za fili­żankę i szybko upił jej zawar­tość. Teraz już mógł zacząć myśleć logicz­nie. Zerk­nął na miej­sce obok sie­bie. Było puste. Czyżby już był ranek? Patrząc na pokój mógł bez wyglą­da­nia na zewnątrz stwier­dzić, że jest śro­dek nocy. Zza mate­riałem oddzie­la­ją­cym iich łóżko od reszty pokoju zoba­czył zapa­loną świecę. Wychy­lił się i przy stole ujrzał swoją żonę, kóra spała opie­ra­jąc się o wcze­śniej wspo­mniany przedmiot. Czyżby nie chciała go budzić? Wang Spoj­rzał na podłogę z uśmie­chem. Wstał i pod­szedł do kobiety. Ostat­niej nocy mógł zoba­czyć, ze piek­nie wygląda we śnie, ale teraz przy świe­tle świecy widział każdy skra­wek jej twa­rzy. Uśmiech nie scho­dził mu z twa­rzy. W jej dłoni zauwa­żył księżkę. Wyjął ją i poło­żył na stole. Zga­sił świecę i deli­kat­nie sta­ra­jac się nie budzić swo­jej żony, podniósł ją. Wol­nym kro­kiem skie­ro­wał się do łożka. Arisa była dla niego lekka niczym piórko, więc bez pro­blemu mógł ją zanieść nie budząc przy tym. Uklęk­nął kła­dąc kobietę na poduszce. Sam poło­żył się na prze­ciwko wcze­śniej przy­kry­wa­jąc ich. Wpa­try­wał się w jej twarz, którą ledwo co widział w ciem­no­ściach. Przy­bli­żył się i zło­żył poca­łu­nek na jej czole. Ostatni raz spoj­rzał na nią po czym usnął.

***

      Bang od kilku minut pró­bo­wał po przez puka­nie do drzwi obu­dzić księ­cia i jego mał­żonkę. Westch­nął lekko i uchy­lił drzwi. Wychy­lił przez nie głowę i rozej­rzał się. Nie widząc ich wszedł głę­biej. Bez­dź­więcz­nie zbli­żył się do łóżka mał­żon­ków i odchy­lił mate­riał dzie­lący ich. Jego serce wzro­sło kil­ku­krot­nie widząc księ­cia wraz z Arisą. Uśmiech­nął się sze­roko sta­ra­jąc się zapi­sać ten obraz w gło­wie. Arisa spała wtu­lona w pierś księ­cia, nato­miast ten mocno przy­tu­lał ją. Bang poło­żył dłoń na swo­jej piersi, pusz­cza­jąc mate­riał. Z wiel­kim uśmie­chem opu­ścił sypial­nie. Kiedy zamy­kał drzwi obok sta­nął Jeom Bak–Yi
- Książe wstał? – zapy­tał wsa­dza­jąc miecz do pochwy.
– Jesz­cze nie. – odparł na­dal uśmiechnięty.
– Nie wie­rzę, idź go obudź. – sły­sząc to spoj­rzał na niego i wysy­czał.
– Niech śpi.
– Dobra sam go obu­dzę. – kiedy tylko sła­pał za drzwi poczuł dłoń na swoim ramie­niu. Spoj­rzał na uśmiech­nię­tego eunu­cha.
– Spró­buj, a Cię zabije.