poniedziałek, 2 października 2017

14

   Przez niezalesione tereny sporej wielkości grupka przemierzała kolejne kilometry. Byli to w większej mierze żołnierze oraz kilku eunuchów. Nie była to byle jaka wyprawa, w lektyce siedział książę Yuanu. Miał odbyć swoją banicję, jego celem były południowe góry. Gdzie miał zostać do końca swoich dni. Młody książę uchylił drewniane okienko i niepewnie wychylił głowę. Jego eunuch widząc to podbiegł do niego. Książę uśmiechnął się słabo i złapał za czoło.
- Źle się czuję. - powiedział- Zróbmy postój.
- Ale panie do zachodu słońca jeszcze daleko!- Jadący na koniu niedaleko Bayan nie mógł sobie pozwolić na opóźnienia.
- Ale ja się źle czuję!
    Bayan spojrzał na niego złowrogo i przez zaciśnięte zęby nakazał postój. Książę siedział w lektyce tak długo, aż jego namiot był gotowy do odpoczynku. Chwiejącym się krokiem szedł w jego kierunku. Oczywiście była to gra, ale nie mógł pozwolić na szybsze dotarcie do Goryeo. Czuł, że ta wyprawa skończy się jego śmiercią. Nie mógł uwierzyć, że tak szlachetny człowiek jak Bayan oddał się w ręce El Temura. Przecież przez tyle lat był wierny jego ojcu, a teraz od tak zabije jego syna? Jedynym ratunkiem była śmierć jego sześcioletniego brata, który został cesarzem. Nie jest to może dobre podejście, ale chłopiec jest chory. Męczy się w cesarskim pałacu, a przy nim jest tylko Cesarzowa Wdowa. Nie chciał śmierci brata, kochał go. Jednak była ona nieunikniona, więc on musi żyć do dnia kiedy jego brat zamknie oczy. Wtedy będzie mógł wrócić do swojego domu. Jego natarczywe myśli przerwał bratanek generała Bayana.
- Nie udaje, ma słabe tętno. - Tal Tal zabrał rękę z dłoni księcia. - Musi odpocząć.
- Opóźnia nas tylko! Do Goryeo został dzień! - Bayan nie ukrywał złości.
- Musimy tu zostać, aż się nie poczuje lepiej.
    Bayan zezłoszczony wyszedł z namiotu. Nadal są na terenie Yuanu, i nie mogą go zabić. Tak niedaleko jest ich cel, a wynajęci przez El Temura zabójcy już czekali od kilku dni. Odwrócił się i ostatni raz spojrzał na namiot tego dzieciaka. Musiał napić się wina, inaczej jeszcze mu coś zrobi.
***

    Król nie miał sił myśleć teraz o zbliżającym się do jego królestwa księciu. Jedynymi myślami krążącymi w jego głowie było to czy jego najdroższa żona żyje. Nie wyobrażał sobie bez niej życia. Chodził po korytarzu w jej pawilonie czekając, aż medyk wyjdzie i powie mu cokolwiek. Moo-Song spoglądał na Wanga ze smutkiem, z drugiej strony zaczynała go już boleć głowa od patrzenia jak chodzi z kąta do kąta. Wang spojrzał na drzwi jakby wiedząc, że medyk przez nie właśnie w tej chwili przejdzie. Król podszedł do niego i oczekiwał jakiejkolwiek informacji.
- Jej wysokość obudziła się, upadek był bardzo groźny.- mówił patrząc na niego- Straciła dużo krwi, więc teraz powinna dużo odpoczywać. Po za kilkoma siniakami i bólem głowy nie powinno nic innego się dziać.
- A to nagłe omdlenie? - zapytał.
- To już inna sprawa, jej wysokość to okaz zdrowia. Przebadałem ją i nie odkryłem niczego niepokojącego w organizmie. Na jej kolanach są rany, które mówią o upadku. Gdyby omdlała spadłaby całym ciałem.
    Wang podziękował medykowi i wszedł do sypialni żony. Po raz drugi o mało jej nie stracił. Kolejny raz nie było go przy niej. Musiał to zmienić. Kobieta widząc mężczyznę wyciągnęła słabo dłoń. Wang przyspieszył i złapał ja. Ucałował lekko i zamknął w swojej. Spojrzał na jej twarz była blada, a oczy podkrążone. Ułożył się obok niej i czekał aż uśnie. Głaszcząc ją po głowie rozmyślał nad słowami medyka. Została zepchnięta? Tylko kto to mógł zrobić.
- Ariso, śpisz?- zapytał szeptem.
- Nie.- odparł mu cichy głos.
- Jak to się stało?
- Nie pamiętam.
***

    Czarnowłosą obudziły promienie słoneczne wkradające się do pokoju. Niedaleko łoża stał Hou. Kobieta usiadła na krawędzi łóżka. Eunuch momentalnie znalazł się przy niej. Arisa gestem dłoni dała mu znak, że da sobie radę. Królowa rozejrzała się  i dostrzegła brak Yao Ming.
– Gdzie jest Yao Ming?– zapytała wstając. Ból w nogach był ogromny, nie mogła sobie jednak pozwolić na nic nie robienie. Pełniła ważna funkcję, która wymagała od niej poświęceń. Hou szedł za nią będąc gotowy złapać ja w razie potrzeby.
– Yao Ming jest na zebraniu zwołanym przez księżniczkę...
– Czy król o nim wie?– przerwała mu wyciągając suknie.
– Wątpię, wasza wysokość.
Mężczyzna pomógł swojej pani z ubiorem sukni, a Arisa w tym czasie spięła włosy spinką.
– Dawno się zaczęło?– mężczyzna powiedział, że zebranie zwołane przez księżniczkę było spontaniczne i rozpoczęło się chwilę przed tym jak wstała.– Sądzę, że powinnam się z nią spotkać.
***

    Księżniczka Kyunghwa opuściła sale, w której  zgromadziła spotkanie służek z pałacu. W końcu mogła poczuć się jak ktoś ważny. Nie ukrywała, że poczucie wyższości było dla niej najmilszym uczuciem. Słońce oświeciło w jej twarz, a śpiew ptaków odprowadzał ja. Schodziła ze schodów, tych samych z których zepchnęła Arise. U ich podnóża dostrzegła Jen-ta. Kobieta zatrzymała się kilka stopni od niego.
– Jej wysokość wzywa cię do siebie.
    Odparł z poważną miną. Kobieta cofnęła się o krok, wojownik widząc to złapał ją za ramię i siłą zaprowadził do ogrodu gdzie czekała Arisa. Dlaczego to robił? Dostał rozkaz oraz dowiedział się od kilku mężczyzn widzących wczorajsze zdarzenie, że to właśnie księżniczka Kyunghwa doprowadziła królowa do tego stanu. Jen-ta wszedł do altanki i wepchał kobietę. Księżniczka upadła na kolana przed pijąca herbatę Arisa.
– Daje ci szansę na wyjaśnienia.– powiedziała odkładając filiżankę. Hou natomiast nalał z dzbanka więcej wywaru.
– Nie mam nic do powiedzenia.– kobieta odwróciła głowę.
– Patrz w oczy swojej krokowej.– Jen-ta wykrzyczał w jej stronę.
– Ona nie jest moją królowa.– wysyczała.
– Zabierz ja do króla i powiedz co wiesz.– Arisa wstała i spojrzała na wojownika.
   Mężczyzna ukłonił się i biorąc kobietę za rękę udał się w stronę gdzie mógł znajdować się król. Kobieta zrobiła kilka kroków i oparła się o belkę. Upadek ze schodów zaowocował bólem nóg i pleców. Od czasu do czasu bólem głowy. Wiedziała, że jej wypadek nie był bardzo groźny, dlatego aż tak nie przejmowała się swoim zdrowiem.
***

    Moo-Song wraz z Jeom Bak-Yi i Bang'iem szli za królem. Wang Yu był zamyślony i roztargniony. Nie miał pojęcia co robić. Wyjechać na spotkanie z księciem Yuanu i zostawić Arisę, czy też darować to sobie. Westchnął ciężko i słysząc głośna kłótnie odwrócił się w kierunku dźwięku. Dostrzegł w oddali Jen-ta oraz księżniczkę Kyunghwe, ulubienicę Wanga Go. Przystanął i poczekał aż ta dwójka nie podejdzie.
– Panie wybacz mi te hałasy, ale przyprowadziłem winowajcę wczorajszego wypadku królowej.
– To nie prawda wasza wysokość!– kobieta upadła na kolana spoglądając na niego.
– Skąd masz te informacje przyjacielu?– Wang Yu spoglądał na wojownika.
– Dwóch żołnierzy dowódcy Ki Jaho to widziało i mi doniosło.
– To nie prawda!– wykrzyczała księżniczka.
– Zabierzcie ja do lochów.
     ***

    Arisa wróciła do swojego pawilonu i siadając na krześle poczuła ulgę. Ciężko chodzić gdy ma się żadnych na kolanach i łydkach. Siniaki również jej nie pomagały. Yao Ming ściągała z tacy obiad Arisu, a w tym samym czasie opowiadała jej co było na zebraniu. Monolog kobiety przerwał Bang wchodzący do pomieszczenia. Ukłonem powitał swoją królowa.
– Jego wysokość przesyła ci ten list.
Zaskoczona Arisa chwyciła go i rozsunęła.
„ Moja ukochana, musiałem wyjechać powitać księcia z Yuanu. Będzie on przez kilka dni naszym gościem. Wrócę za trzy dni. Bang po dostarczeniu tego listu dołączy do mnie. W czasie mojej nieobecności oddaje władze w twoje ręce.
Dbaj o siebie."


    Arisa spojrzała na eunucha, który ukłonił się i opuścił pokój. Czyli teraz ona musi zająć się królestwem.