poniedziałek, 2 października 2017

14

   Przez niezalesione tereny sporej wielkości grupka przemierzała kolejne kilometry. Byli to w większej mierze żołnierze oraz kilku eunuchów. Nie była to byle jaka wyprawa, w lektyce siedział książę Yuanu. Miał odbyć swoją banicję, jego celem były południowe góry. Gdzie miał zostać do końca swoich dni. Młody książę uchylił drewniane okienko i niepewnie wychylił głowę. Jego eunuch widząc to podbiegł do niego. Książę uśmiechnął się słabo i złapał za czoło.
- Źle się czuję. - powiedział- Zróbmy postój.
- Ale panie do zachodu słońca jeszcze daleko!- Jadący na koniu niedaleko Bayan nie mógł sobie pozwolić na opóźnienia.
- Ale ja się źle czuję!
    Bayan spojrzał na niego złowrogo i przez zaciśnięte zęby nakazał postój. Książę siedział w lektyce tak długo, aż jego namiot był gotowy do odpoczynku. Chwiejącym się krokiem szedł w jego kierunku. Oczywiście była to gra, ale nie mógł pozwolić na szybsze dotarcie do Goryeo. Czuł, że ta wyprawa skończy się jego śmiercią. Nie mógł uwierzyć, że tak szlachetny człowiek jak Bayan oddał się w ręce El Temura. Przecież przez tyle lat był wierny jego ojcu, a teraz od tak zabije jego syna? Jedynym ratunkiem była śmierć jego sześcioletniego brata, który został cesarzem. Nie jest to może dobre podejście, ale chłopiec jest chory. Męczy się w cesarskim pałacu, a przy nim jest tylko Cesarzowa Wdowa. Nie chciał śmierci brata, kochał go. Jednak była ona nieunikniona, więc on musi żyć do dnia kiedy jego brat zamknie oczy. Wtedy będzie mógł wrócić do swojego domu. Jego natarczywe myśli przerwał bratanek generała Bayana.
- Nie udaje, ma słabe tętno. - Tal Tal zabrał rękę z dłoni księcia. - Musi odpocząć.
- Opóźnia nas tylko! Do Goryeo został dzień! - Bayan nie ukrywał złości.
- Musimy tu zostać, aż się nie poczuje lepiej.
    Bayan zezłoszczony wyszedł z namiotu. Nadal są na terenie Yuanu, i nie mogą go zabić. Tak niedaleko jest ich cel, a wynajęci przez El Temura zabójcy już czekali od kilku dni. Odwrócił się i ostatni raz spojrzał na namiot tego dzieciaka. Musiał napić się wina, inaczej jeszcze mu coś zrobi.
***

    Król nie miał sił myśleć teraz o zbliżającym się do jego królestwa księciu. Jedynymi myślami krążącymi w jego głowie było to czy jego najdroższa żona żyje. Nie wyobrażał sobie bez niej życia. Chodził po korytarzu w jej pawilonie czekając, aż medyk wyjdzie i powie mu cokolwiek. Moo-Song spoglądał na Wanga ze smutkiem, z drugiej strony zaczynała go już boleć głowa od patrzenia jak chodzi z kąta do kąta. Wang spojrzał na drzwi jakby wiedząc, że medyk przez nie właśnie w tej chwili przejdzie. Król podszedł do niego i oczekiwał jakiejkolwiek informacji.
- Jej wysokość obudziła się, upadek był bardzo groźny.- mówił patrząc na niego- Straciła dużo krwi, więc teraz powinna dużo odpoczywać. Po za kilkoma siniakami i bólem głowy nie powinno nic innego się dziać.
- A to nagłe omdlenie? - zapytał.
- To już inna sprawa, jej wysokość to okaz zdrowia. Przebadałem ją i nie odkryłem niczego niepokojącego w organizmie. Na jej kolanach są rany, które mówią o upadku. Gdyby omdlała spadłaby całym ciałem.
    Wang podziękował medykowi i wszedł do sypialni żony. Po raz drugi o mało jej nie stracił. Kolejny raz nie było go przy niej. Musiał to zmienić. Kobieta widząc mężczyznę wyciągnęła słabo dłoń. Wang przyspieszył i złapał ja. Ucałował lekko i zamknął w swojej. Spojrzał na jej twarz była blada, a oczy podkrążone. Ułożył się obok niej i czekał aż uśnie. Głaszcząc ją po głowie rozmyślał nad słowami medyka. Została zepchnięta? Tylko kto to mógł zrobić.
- Ariso, śpisz?- zapytał szeptem.
- Nie.- odparł mu cichy głos.
- Jak to się stało?
- Nie pamiętam.
***

    Czarnowłosą obudziły promienie słoneczne wkradające się do pokoju. Niedaleko łoża stał Hou. Kobieta usiadła na krawędzi łóżka. Eunuch momentalnie znalazł się przy niej. Arisa gestem dłoni dała mu znak, że da sobie radę. Królowa rozejrzała się  i dostrzegła brak Yao Ming.
– Gdzie jest Yao Ming?– zapytała wstając. Ból w nogach był ogromny, nie mogła sobie jednak pozwolić na nic nie robienie. Pełniła ważna funkcję, która wymagała od niej poświęceń. Hou szedł za nią będąc gotowy złapać ja w razie potrzeby.
– Yao Ming jest na zebraniu zwołanym przez księżniczkę...
– Czy król o nim wie?– przerwała mu wyciągając suknie.
– Wątpię, wasza wysokość.
Mężczyzna pomógł swojej pani z ubiorem sukni, a Arisa w tym czasie spięła włosy spinką.
– Dawno się zaczęło?– mężczyzna powiedział, że zebranie zwołane przez księżniczkę było spontaniczne i rozpoczęło się chwilę przed tym jak wstała.– Sądzę, że powinnam się z nią spotkać.
***

    Księżniczka Kyunghwa opuściła sale, w której  zgromadziła spotkanie służek z pałacu. W końcu mogła poczuć się jak ktoś ważny. Nie ukrywała, że poczucie wyższości było dla niej najmilszym uczuciem. Słońce oświeciło w jej twarz, a śpiew ptaków odprowadzał ja. Schodziła ze schodów, tych samych z których zepchnęła Arise. U ich podnóża dostrzegła Jen-ta. Kobieta zatrzymała się kilka stopni od niego.
– Jej wysokość wzywa cię do siebie.
    Odparł z poważną miną. Kobieta cofnęła się o krok, wojownik widząc to złapał ją za ramię i siłą zaprowadził do ogrodu gdzie czekała Arisa. Dlaczego to robił? Dostał rozkaz oraz dowiedział się od kilku mężczyzn widzących wczorajsze zdarzenie, że to właśnie księżniczka Kyunghwa doprowadziła królowa do tego stanu. Jen-ta wszedł do altanki i wepchał kobietę. Księżniczka upadła na kolana przed pijąca herbatę Arisa.
– Daje ci szansę na wyjaśnienia.– powiedziała odkładając filiżankę. Hou natomiast nalał z dzbanka więcej wywaru.
– Nie mam nic do powiedzenia.– kobieta odwróciła głowę.
– Patrz w oczy swojej krokowej.– Jen-ta wykrzyczał w jej stronę.
– Ona nie jest moją królowa.– wysyczała.
– Zabierz ja do króla i powiedz co wiesz.– Arisa wstała i spojrzała na wojownika.
   Mężczyzna ukłonił się i biorąc kobietę za rękę udał się w stronę gdzie mógł znajdować się król. Kobieta zrobiła kilka kroków i oparła się o belkę. Upadek ze schodów zaowocował bólem nóg i pleców. Od czasu do czasu bólem głowy. Wiedziała, że jej wypadek nie był bardzo groźny, dlatego aż tak nie przejmowała się swoim zdrowiem.
***

    Moo-Song wraz z Jeom Bak-Yi i Bang'iem szli za królem. Wang Yu był zamyślony i roztargniony. Nie miał pojęcia co robić. Wyjechać na spotkanie z księciem Yuanu i zostawić Arisę, czy też darować to sobie. Westchnął ciężko i słysząc głośna kłótnie odwrócił się w kierunku dźwięku. Dostrzegł w oddali Jen-ta oraz księżniczkę Kyunghwe, ulubienicę Wanga Go. Przystanął i poczekał aż ta dwójka nie podejdzie.
– Panie wybacz mi te hałasy, ale przyprowadziłem winowajcę wczorajszego wypadku królowej.
– To nie prawda wasza wysokość!– kobieta upadła na kolana spoglądając na niego.
– Skąd masz te informacje przyjacielu?– Wang Yu spoglądał na wojownika.
– Dwóch żołnierzy dowódcy Ki Jaho to widziało i mi doniosło.
– To nie prawda!– wykrzyczała księżniczka.
– Zabierzcie ja do lochów.
     ***

    Arisa wróciła do swojego pawilonu i siadając na krześle poczuła ulgę. Ciężko chodzić gdy ma się żadnych na kolanach i łydkach. Siniaki również jej nie pomagały. Yao Ming ściągała z tacy obiad Arisu, a w tym samym czasie opowiadała jej co było na zebraniu. Monolog kobiety przerwał Bang wchodzący do pomieszczenia. Ukłonem powitał swoją królowa.
– Jego wysokość przesyła ci ten list.
Zaskoczona Arisa chwyciła go i rozsunęła.
„ Moja ukochana, musiałem wyjechać powitać księcia z Yuanu. Będzie on przez kilka dni naszym gościem. Wrócę za trzy dni. Bang po dostarczeniu tego listu dołączy do mnie. W czasie mojej nieobecności oddaje władze w twoje ręce.
Dbaj o siebie."


    Arisa spojrzała na eunucha, który ukłonił się i opuścił pokój. Czyli teraz ona musi zająć się królestwem.

środa, 26 lipca 2017

13


   Królowa Goryeo siedziała spoglądając jak jej mąż ćwiczy strzelanie z łuku. Od dnia, w którym zostali koronowani minęło zaledwie kilka dni, a oni mieli już masę rzeczy na głowie. Ona właściwie zajmowała się dworem, który nie dawał jej chwili spokoju nawet podczas posiłków. Wang Yu miał sprawy dotyczące królestwa, jak i sojuszów. Dopiero dzisiaj mogli spotkać się i spędzić chwilę czasu razem. Spojrzała ona na eunucha króla, który wyczuł jej spojrzenie. Kobieta przywołała go gestem dłoni. Mężczyzna truchtem podbiegł w jej stronę, Arisa odsunęła krzesło obok siebie i nakazała mu usiąść.
- Bang, powiedz mi jak inne królowe dawały sobie radę z tymi obowiązkami?- zapytała spoglądając na niego. Mężczyzna zaśmiał się w duchu.
- Pani, dajesz sobie bardzo dobrze radę. - mówił z uśmiechem. - Zazwyczaj inne królowe wyznaczały dwie damy dworu, które były odpowiedzialne za wschodnie czy też zachodnie skrzydła.
- Mogłabym również wyznaczyć takie osoby?- zapytała z lekkim uśmiechem.
- Oczywiście, muszą by to jednak osoby godne zaufania. Taką decyzję trzeba umieścić na piśmie i przekazać królowi.
- Dziękuję Bang.
    Uśmiechnęła się, a eunuch odszedł do służby króla. Od jej koronacji służba Arisy zmieniła się, towarzyszyły jej nieznane osoby. Nie były one kimś z kim mogła porozmawiać, czy też wyżalić. Jedyne co robiły to podążały za nią i poprawiały każdy gest. Wang Yu musiał zakończyć swoje swoje ćwiczenia zebranie, które zwołał. Podszedł do swojej żony z wielkim uśmiechem.
- Wybacz ukochana, muszę już iść.- powiedział to, ale widząc smutek na jej twarzy położył dłoń na jej policzku. - Przyjdę dzisiejszego wieczora towarzyszyć ci we śnie.
    Powiedział to i ucałował jej czoło. Następnie udał się do swojego pawilonu by odziać odpowiedni strój na tego typu spotkanie. Wang Yu zarządził, że mają przyjść wszyscy ministrzy. Spotkanie natomiast miało miejsce w ogrodzie. Gotowy król wraz ze swoją świtą na czele z Bang'iem szedł po wyłożonych kamieniach. Przy stolikach siedzieli już wszyscy zebrani, widząc nowego króla wstali z poduszek i powitali go niskimi ukłonami, Wang wyminął ich wszystkich i usiadł na specjalnym miejscu. Spojrzał na wszystkich i rozpoczął zebranie.
- Nie będzie to zebranie jakiego każdy z was oczekiwał. Dostając te dowody wiem, co każdy was ma na sumieniu. Jedni zabili męża kobiety, która ich odrzuciła.- spojrzał na jednego z ministrów.- Drudzy podnosili podatki, nie zgłaszając tego królowi.- spojrzał na starca- Jeszcze inni handlowali nielegalnie solą.- zerknął na Wang'a Go.- Nie mam zamiaru wam na to pozwalać! Zamierzam zakończyć wasze poczynania.
- Panie skąd masz pewność, że zapiski są prawdziwe? Przyniosła je królowa, nikt ich wcześniej nie widział!- wykrzyczał jeden z ministrów.
- Właśnie! Panie, królowa musiała je sfałszować, my nigdy byśmy nie zdradzili!- dodał drugi.
- Ta dziewucha była łasa tylko na tron! Z pewnością uknuła tą intrygę chcąc nam zaszkodzić i oddalić od waszej wysokości.
- Milczeć!- Wang wstał z tronu i gniewem spojrzał na każdego - Nigdy więcej nie obrażajcie mojej żony w mojej obecności. Gdybyście mieli w chociaż połowie jej dobre serce, nie musiałbym robić tego zebrania. A teraz mówię to przy wszystkich, jeszcze jedno złe słowo na temat mojej żony, a każę was zabić!- mężczyzna spoglądał na każdego z osobna.
- Zabij mnie panie! Ja nie przyznaję się do zarzutów!
- A niech tak będzie.
Z kryjówek wybiegli żołnierze króla. Każdy z nich przyłożył ostry jak brzytwa miecz do ich szyi.
- Nigdy więcej tak nie mówicie, bo na prawdę każę was zabić. A teraz powiem tylko, że w następnym tygodniu wybiorę nowych ministrów.

***
    Arisa gotowa już do snu spisywała ostatnie zdania w piśmie do króla. Chciała, aby Yu Tian oraz Cho Chang zostały jej damami dworu, a Yao Ming i Hou znowu byli jej służbą. Długo myślała nad swoimi damami dworu. Stwierdziła, że nikomu bardziej w tym pałacu nie zaufała niż Cho Chang i Yu Tian. Po za tym było jej przykro, że Chang musiała wrócić do domu. Postanowiła dać jej zaszczyt bycia jej damą dworu. Sądziła, że to dobra rekompensata. Natomiast sama ona nie potrzebowała dziesięciu kobiet kroczących za nią niczym wierne pieski. Słysząc skrzypienie podłogi, a następnie otwierane drzwi spojrzała na Wang'a. Mężczyzna wszedł do pokoju i rozejrzał się.
- Mam coś dla ciebie. - uśmiechnęła się Arisa, zwracając na siebie jego uwagę.
- A co tam masz?- uśmiechnął się siadając obok.
- Proszę. - powiedziała podając mu dwa zapiski.
    Mężczyzna czytał uważnie każde słowo. Próbował nie roześmiać się. Nie sądził, że jego żona może dać mu kiedykolwiek oficjalne pismo. Odłożył na stolik zapiski i spojrzał na nią. Uśmiechała się lekko. Schował on niesforny kosmyk za jej ucho. 
- Zgadzam się, jutro podbiję ci to królewską pieczęcią.
    Arisa przytuliła mocno swojego męża, nie sądziła że się na to zgodzi. Jednak udało jej się. Wang podniósł głowę i spojrzał w jej oczy. Tak blisko jeszcze nie byli przysunął jej twarz bliżej składając na ustach delikatne pocałunki, które z każdą chwilą stawały się coraz bardziej namiętne. Mężczyzna podniósł swoją ukochaną i wolnym krokiem podszedł do łoża. Ułożył ją delikatnie po czym zbliżył się. Tej nocy stali się jednością, która mogła zaowocować pierwszym dziedzicem tronu. Czego oboje by pragnęli. 

***
Arisę rano obudziło ciche wołanie, otworzyła oczy i spostrzegła obok swojego łóżka Yao Ming oraz Hou. Uśmiechnęła się i usiadła.Zerknęła na stolik, wstając szybko podbiegła do niego. Leżały na nim dwa podbite pisma. Spojrzała na swoją służbę, która zarazem pełniła rolę jej przyjaciół. Yao Ming podeszła do niej i z uśmiechem podała przygotowaną suknię.
Poranek zapowiadał się obiecująco. Letnie słońce wzbijało się powoli po niebie. Pomimo wczesnej godziny upał dawał o sobie znać. Jej wysokość Arisa spacerowała po swoim ogrodzie wachlując twarz. Nie chciała marnować pięknej pogody z powodu podwyższenia temperatury. Przechodząc po mostku nad niewielkim stawem, spostrzegła kobietę. Była ona wysoka, a swoje kruczoczarne włosy miała spięte w warkocze. Odziana w czerwoną suknie kroczyła dumnie niczym paw. Od razu rozpoznała w niej księżniczkę Kyunghwa. Kobieta zetknęła tylko na nią i ruszyła w stronę gabinetu króla. Arisa odprowadziła ją wzrokiem i poczekała aż zniknie z jej pola widzenia. Kiedy tak się stało zaczęła iść dalej. Wolnym krokiem szła w stronę swojego pawilonu, niedaleko schodów prowadzących w dół przystanęła.
- Zostawiłam w ogrodzie podczas śniadania swoją spinkę.- powiedziała dotykając włosów .
- Zawrócić po nią Wasza wysokość?- zapytał Hour.
- Tak.- uśmiechnęła się lekko.- My tutaj zaczekamy.
Mężczyzna przytaknął i biegiem ruszył w stronę ogrodu. Królowa coraz mocniej wachlowała swoją twarz. Nie czuła kolosalnej różnicy, jednak nie przestawała.
- Pani, niedaleko jest kuchnia.- odezwała się służka. - Może przyniosę wody?
Arisa przytakneła, a ona odeszła. Czarnowłosa spoglądała na idealnie błękitne niebo. Czyżby tegoroczne lato miało być naprawdę gorące? Dla rolników dobrze byłoby gdyby kilka dni popadał deszcz. Lipiec zazwyczaj był deszczowym miesiącem, a dzisiejszy dzień był odwrotnością. Duszna pogoda, zapowiadała burzę. Z zamyśleń wyrwało ja chrząknięcie. Odwróciła się i zerkała w stronę dźwięku. Przed nią stała księżniczka Kyunghwa. Podeszła do niej niebezpiecznie blisko.
- Wasza wysokość co? To zabawne, że Wang wybrał akurat ciebie. - powiedziała.
- Zabawne? Cóż widocznie tylko dla ciebie.
- Dziewczynka, która nie odznacza się niczym szczególnym. Wybrana od tak.
- Nie rozumiem do czego dążysz.- powiedziała zaniepokojona.
- Śmieszy mnie kiedy ten ciemny lud nazywa się pierwszą miłością  Wanga. - zaśmiała się. - Gdyby nie wyczyny twojego brata, nigdy byś tu nie trafiła!- krzyknęła.
- Uspokój się bo wezwę straż.
- Mam nadzieję, że szybko umrzesz.
- Mam dość tej rozmowy.
Arisa odwróciła się i ruszyła w stronę swojego pawilonu. Kyunghwa w przepływie złości, która ogarnęła jej ciało podbiegła do nie. Jednym silnym pchnięciem zepchnęła Środę że schodów. Spoglądała na spadająca dziewczynę z niemałą satysfakcją. Słysząc głośne uderzenie zbiegła z marmurowych schodów, które liczyły ponad dwadzieścia stopni. Podbiegła do leżącej dziewczyny. Była ona nieprzytomna, a dookoła było pełno krwii.
- Pomocy!- krzyczała- Jej wysokość spadła ze schodów!
                         ***
Wang Yu siedział na tronie słuchając co mają do powiedzenia nowi ministrze. Wśród nich był Wang Go, który na rozkaz jego ojca musiał pozostać w radzie. Jeden z mężczyzn wstał.
- Panie! Z Yuanu przez nasze piękne Goryeo będzie przejeżdżał wygnany książę!
-Dlaczego o nim wspominasz?
- Jeśli coś mu się stanie na naszej ziemi, my za to odpowiemy!
- Sugerujesz, że mam po niego wyruszyć?!
Zły kto wstał z tronu. Nie wierzył w to. Yuan i Goryeo są wrogami, on nie ma zamiaru płaszczyć się przed tym psem. Jednak coś podkusiło go, aby zapytać Wang'a Go co o tym sądzi.
- Wang Go, jak sądzisz twój król, powinien powitać księcia na banicji?- spojrzał na mężczyznę, który z nie małym zaskoczeniem odparł.
-Nie.
- Nie powitam go.
Powiedział i wyszedł z sali zostawiając zgromadzonych. Przed pałacem czekał na niego Bang. Uśmiechnął się do niego i oboje wolnym krokiem ruszyli w stronę ogrodu, w oddali zauważyli nie małe zbiegowisko. Jakaś kobieta wykrzykiwała nie zrozumiałe słowa. Wang przyspieszył, a służki stojące naokoło zrobiły mu miejsce. Król nie spodziewał się tego co zobaczy. Przed nim leżała jego ukochana w kałuży krwi.
- Co to się stało?- wykrzyczał łapiąc jej drobna dłoń, na szczęście wyczuwał tętno.
- Jej wysokość straciła przytomność schodząc ze schodów
Wang podniósł Aris i nakazał wezwać medyka.

czwartek, 4 maja 2017

12


Książe wraz ze swo­imi zaufa­nymi ludźmi spo­glą­dał na Sza­kala z ukry­cia. Męż­czy­zna był wykoń­czony. Miał ochotę zawró­cić do swo­jego namiotu, jed­nak musiał wie­dzieć kto jest zdrajcą. Sły­sząc kroki nie­da­leko kuc­nął. Kilka par oczu spo­glą­dały na Sza­kala, który nie był pewny kto za nim jest. Męż­czy­zna pod­szedł bli­żej, a już wyga­sza­jące ogni­sko oświe­ciło jego twarz. Był nim jeden z ludzi, któ­rego dołą­czył do swo­jej grupy Wang Yu. Książe wie­dząc już na czym stoi odcze­kał, aż osoba która go zdra­dziła odej­dzie. Pew­nym kro­kiem pod­szedł do chło­paka. Mło­dzie­niec spoj­rzał na niego i wyszep­tał.
– Jutro go zabi­jemy. – Wang poki­wał głową ze zro­zu­mie­niem.
Księże odszedł od przy­ja­ciela i zaczął iść w stronę swo­jego namiotu. Mie­ścił się on w samym cen­trum obo­zo­wi­ska. Pil­no­wali go ludzie Baio. Moo-Song idący za księ­ciem, opo­wia­dał mu plan dzia­ła­nia na kolejny dzień. Wang Yu roz­my­ślał jed­nak nad tym jak oznaj­mić ojcu, że Wang Go jest zdrajcą. Król ufał mu, więc nie będzie to łatwe zada­nie. Westch­nął gło­śno zatrzy­mu­jąc się. Zerk­nął w stronę namiotu Arisy, dwóch dobrze zbu­do­wa­nych wojow­ni­ków pil­no­wali wej­ścia do środka. Z namiotu wydo­by­wało się świa­tło co mogło ozna­czać, że jego żona jesz­cze nie śpi.
– Idź odpo­cząć przy­ja­cielu. – zwró­cił się do Moo-Songa, po czym wyru­szył w stronę wojow­ni­ków.
Spoj­rzeli oni na swo­jego księ­cia, ukło­nili się nisko i prze­pu­ścili go. Wang uśmiech­nął się i otwo­rzył drew­niane drzwi. Nie był zdzi­wiony widząc Arisę sie­dzącą przy stole z książką, kobieta nie zauwa­żyła nawet obec­no­ści dru­giej osoby. Księże uśmiech­nął się sze­roko i zmie­rzał ku niej.
– Dla­czego nie śpisz? – zapy­tał, a dziew­czyna wystra­szyła się i szybko wstała. Widząc swo­jego męża ukło­niła się.
– Wystra­szy­łeś mnie. – odparła zamy­ka­jąc leżącą książkę.
– Usiądź. – powie­dział na­dal z uśmie­chem.
Kobieta wyko­nała jego pole­ce­nie, a on pod­szedł. Sta­nął za nią. Ze stołu wziął grze­bień po czym wycią­ga­jąc spinkę, którą jej ofia­ro­wał deli­kat­nie roz­cze­sy­wał jej dłu­gie czarne włosy. Uwiel­biał je doty­kać, porów­ny­wał ich mięk­kość do naj­lep­szych gatun­kowo mate­ria­łów, a blask wydo­by­wa­ją­cych się z nich do bla­sku wio­sen­nego słońca. Odło­żył grze­bieńpo czym klęk­nął po lewej stro­nie kobiety. Chwy­cił jej dłoń i deli­kat­nie ją maso­wał. Miał w gło­wie wiele słów, tylko nie widział jak je wypowie­dzieć. Arisa widziała w oczach Wanga nie­pew­ność i ocień stra­chu. Nie była świa­doma czego mógł się bać. Wycią­gnęła swoją dłoń z sil­nych dłoni meż­czy­zny.
– Powiedz co Cię mar­twi. – powie­działa, a książe wes­tchnął wsta­jąc.
Prze­szedł się po pomiesz­cze­niu. Nie wie­dząc od czego zacząć usiadł na spo­rym łożku ciem­no­wło­sej. Arisa szybko pode­szła do niego i zajęła miej­sce obok.
– Mar­twię się wyja­wie­niem prawdy o Wangu Go. Nie przej­muj się tym, sam to zała­twię.
– Powi­nie­neś odpo­cząć, nie wyglą­dasz za dobrze. – powie­działa z lek­kim uśmie­chem.
– Będę spać tu, dobrze? – powie­dział, a ona tylko kiw­nęła na znak że się zga­dza.
Nie­spo­dzie­wa­nie kobieta wstała. Swo­imi dro­bymi dłońmi uwol­niła włosy księ­cia z koku. Męż­czy­zna chwy­cił jej nad­gar­sti i spoj­rzał głe­boko w oczy. Kobieta zmie­szana spu­ściła wzrok, jed­nak Wang drugą ręką podniósł jej pod­bró­dek. Zbli­żył swoją twarz do jej i zło­żył na ustach czuły poca­łu­nek. Poluź­nił uścisk po czym z uśmie­chem uło­żył się wygod­nie. Dziew­czyna zasko­czona spoj­rzała jak męż­czy­zna przy­krywa się.
– Na co cze­kasz? Zgaś świecę i chodź spać. – powie­dział zado­wo­lony. Kobita spoj­rzała na niego tylko i posłusz­nie wyko­nała jego pole­ce­nie.

***
Sza­kal oraz jego ludzie zostali wezwani na plac. Każdy z jeń­ców miał u swego boku wojow­nika Baio. Wang spo­glą­dał na nich, a sto­jący obok Baio cze­kał na dal­sze atapy planu. Książe zro­bił kilka kro­ków do przodu.
– Sza­kalu, mów! Kto Cię zmu­sił do kra­dzie­rzy! – męż­czy­zna wykrzy­czał to spo­glą­da­jąc na klę­ka­ja­cego przed nim chło­paka. Bru­net tak jak usta­lił z Wan­giem drą­żył ich plan.
– Dla­czego myślisz, że ktoś mi kazał? – zasmiał mu się w twarz.
– Tak się bawisz? – Wang spoj­rzał na wojow­ni­ków. – Zabić ich wszyst­kich!
Męż­czyźni wyjęli z pochwy swoje ostre mie­cze. Zła­pali jęń­ców za włosy zmu­sza­jąc do podnie­sie­nia głowy. Przy­ło­żyli broń do ich szyi, a wscho­dzące słońce odbi­jało się od metalu. Wojow­nicy spoj­rzeli na swo­jego pana cze­ka­jąc na zgodę.
– Nie zabi­jaj ich! Zabiorę Cię do mojego pana, tylko ich oszczędź!
Jeden z sprzy­mie­rzeń­ców spoj­rzał na Sza­kala jak na zdrajcę. Spoj­rze­niem mógłby go zabić.
– Dobrze, Wy – wska­zał na więk­szość wojow­ni­ków Baio – oraz wy- tym razem zwró­cił się do swo­ich towa­rzy­szy. – Idziemy, reszta zostaje tu i czeka na nas.
Moo-Song pod­szedł do Sza­kala i zmu­sił go do wsta­nia. Mała armia księ­cia zebrała się. Wang Yu powie­dział coś na ucho eunu­chowi, po czym pod­szedł do Baio. Oboje stali na przo­dzie, po tak krót­kim przy­go­to­wa­niu ruszyli leśną ścieżką. Męż­czy­zna, który wczo­raj­szego wie­czora spo­tkał się z Sza­kalem nie­po­strze­rze­nie odszedł od reszty wojow­ni­ków. Bie­giem ruszył w głąb lasu. Wymi­jał drzewa, znał to miej­sce bar­dzo dobrze. W oddali zauwa­żył drew­nianą klatkę. POd­biegł do niej. Nor­mu­jąc oddech spod klatki wyjął kawa­łek per­ga­minu, oraz coś do pisa­nia. Szybko napi­sał wia­do­mość do Wanga Go, że jego wierny Sza­kal zdra­dził. Ze satys­fak­cją przy­piął wia­do­mość do nogi gołę­bicy. Spoj­rzał jak wznosi się ku górze, nagle świst­nęła mu nad uchem strzała. Prze­biła ona na wylot ptaka, który spadł w krzaki. Odw­ró­cił się i zoba­czył Wanga, a obok niego Arisę z łukiem. Za nimi stał Sza­kal, Moo-Song, Baio oraz reszta wojow­ni­ków.
– Ładny cel moja droga. – powie­dział Wang.
Arisa uśmiech­nęła się, a następ­nie spoj­rzała na męż­czy­znę. Wyjął on z pochwy miecz. Spoj­rzał na zgro­ma­dzo­nych. Wie­dział, że nie ma szans, ale musiał spró­bo­wać. Dla swo­jego pana, bo on w porów­na­niu do Sza­kala był wierny. Z nie­na­wi­ścia spoj­rzał na zgro­ma­dzo­nych. Z krzy­kiem biegł w ich stronę. Moo-Song wymi­nął Baio i wybiegł przed grupę. Przez chwilę dźwięk obi­ja­ja­cych się o sie­bie mie­czy góro­wał nad śpie­wem pta­ków. Moo-Song zgra­bie unik­nął ostrza. Wojow­nik księ­cia jed­nym zwin­nym ruchem pod­ciął gar­dło rywa­lowi. Męż­czy­zna upadł na zie­mię.
– Musimy udać się do króla. – powie­dział Wang odwra­ca­jac zwrok od zwłok.
Książe musiał jak naj­szyb­ciej poin­for­mo­wać ojca o zdra­dzie Wanga Go. Nie cze­ka­jac dłu­żej osio­dłali swoje konie. Sza­kal obie­cał swoją pomoc i dowody zbrodni zdrajcy.

***
Wang Go sie­dział w swoim pawi­lo­nie jak codzień i spo­glą­dał na por­tret pięk­nej księ­zniczki Goryeo. Nie spo­dzie­wał się tego co go czeka. Upił z czarki wino. Jego spo­kój prze­rwało wpad­nię­cie Sza­kala. Męż­czy­zna wstał z podłogi i spoj­rzał na bez­czel­nego chło­paka. Był on cały brudny, a na dło­niach miał świeże rany. Sza­kal upadł na kolana prze­pra­sza­jąc.
– Panie! Wang Yu się zbliża!
– Co?!
– Twój czło­wiek zdra­dził!
Wang Go spoj­rzał na niego prze­ra­żony. Jak to moż­liwe? Ufał temu plu­ga­wemu psu. Nie wie­dząc co robić zaczął ner­wowo cho­dzić po pomiesz­cze­niu. Ile mu zostało czasu? Musiał udać się do króla. POd­biegł do jed­nej z desek i oblu­zo­wał ją. Ze środka wyjął jakiś przedmiot zawi­nięty w biały mate­riał.
– Spal to. – naka­zał Sza­kalowi.
Chło­pak ukło­nił się i wybiegł z pawi­lonu. Zbiegł po scho­dach i bie­giem udał się w strony murów. Stał tam jego koń, usiadł na nim i galo­pem udał się w umó­wione miej­sce. Znał wiele skró­tów pro­wa­dzą­cych do pałacu. Wyko­rzy­stał je wszyst­kie. W oddali zauwa­żył eunu­cha oraz Arisę cze­ka­jących na niego. Bedąc już przy nich zatrzy­mał konia i podał im zdo­bycz. Arisa chwy­ciła przedmiot i roz­wią­zała mate­riał. W środku były księgi. Kobieta na szybko przej­rzała je i uśmiech­nęła się.
– Są sfał­szo­wane.

***
Wang Yu stał przed murami. Nie mógł jed­nak wejść gdyż ludzie Wanga Go bro­nili je. Spoj­rzał na dwóch swo­ich towa­rzy­szy i z pochwy wyjął miecz. Spoj­rzeli na sie­bie i ruszyli w stronę wojow­ni­ków zdrajcy. Nie byli oni dla nich trud­nym celem. Mar­twe ciała spa­dały jedno na dru­gie. Wang spoj­rzał na pałac. Moo-Song klep­nął go w ramię i gestem głowy kazał mu tam wyru­szyć. Książe z uśmie­chem przy­tak­nął i ruszył w stronę budynku. Wang Yu musiał po dro­dzę wal­czyć z ostat­nimi wojow­ni­kami.
W pałacu Wang Go zgro­ma­dził naj­waż­niej­sze osoby. Nikt nie miał poję­cia o co cho­dzi. Szep­tali mię­dzy sobą ner­wowo. Król spoj­rzał pyta­jąco na Wanga Go, który upadł na kolana przed jego maje­sta­tem.
– Panie! Twój syn zdra­dził! – wykrzy­czał budząc szok w zebra­nych.
– Jak śmiesz!
– To on han­dlo­wał nie­le­galną solą! I tak jak kaza­łeś moi ludzie zabili han­dla­rza! – wykrzy­ki­wał.
– Mój syn nie żyje? – sta­rzec poczuł jak jego serce pęka na milion kawał­ków.
– Panie! Musisz wyzna­czyć nowego następce! – wykrzy­czał jeden z rad­nych.
– Tak Panie! – dodał drugi.
– Wybierz Wang Go! Pro­simy panie! – radni ukło­nili się głę­boko, król jed­nak nie miał siły na to. Po jego twa­rzy spły­neły łzy smutku, po jedy­nym synu. Spoj­rzał na zgro­ma­dzo­nych, musiał ogło­sić Wanga Go swoim następcą.
– Nowym kró­lem Goryeo po mojej śmierci zosta­nie …
Męż­czy­zna nie mógł dokoń­czyć zda­nia, ponie­waż do środka wszedł jego syn. Ludzie spo­glą­dali na niego z nie małym szo­kiem, w końcu sekundę temu ogło­szono, że nie żyje. Książe zro­bił kilka kro­ków, a Wang Go prze­klnął pod nosem.
– Na co się tak gapi­cie? Ducha zoba­czy­li­ście? – zapy­tał książe z nie małym uśmie­chem.
– Synu, Ty żyjesz!
– Oczy­wi­ście, że żyję! A teraz ogło­szę praw­dzi­wego zdrajcę, który han­dlo­wał nie­le­gal­nie solą! – sala zamil­kła, a wszy­scy w sku­pie­niu spo­glą­dali na męż­czy­znę. – Zdrajcą ojcze jest Wang Go.
Wymie­niony męż­czy­zna spoj­rzał z nie­na­wi­ścią na księ­cia. Miał jed­nak nadzieję, że król nie uwie­rzy mu.
– Panie! Książe oskarża mnie bez dowo­dów! – Wang Go spoj­rzał na swo­jego pana.
– Ma dowód.
Wszy­scy spoj­rzeli w stronę drzwi. Widząc księż­niczkę Arisę książe uśmiech­nął się. Kobieta ruszyła w sttronę tronu. Szła pew­nym sie­bie kro­kiem mija­jąc nie­na­wistne spoj­rze­nia rad­nych, które nie spo­strzegł Wang Yu. Dziew­czyna klęk­nęła przed kró­lem i podała mężu księgi. Wang Go widząc je już wie­dział, że tak naprawdę sza­kal był zdrajcą. Książe zaj­rzał do księg i uśmiech­nął się.
– Ojcze one są sfał­szo­wane! Wang Go czer­pał korzy­ści z oszu­ki­wa­nia podat­ni­ków! – zapa­no­wała cisza.
– Panie wybacz mi!
Upadł na kolana i bła­gał o wyba­cze­nie. Bo co innego mu zostało? Arisa spoj­rzała na ten żało­sny obraz i miała nadzieję, że król nie nabie­rze się na to. Męż­czy­zna gestem dłoni kazał jed­nemu eunu­chowi podejść. Powie­dział mu coś na ucho, po czym eunuch wyszedł z pałacu. Nikt nie wie­dział o co może cho­dzić. Książe wpa­try­wał się w ojca. Szu­kał jakiej­kol­wiesz wska­zówki. Eunuch powró­cił z małą skrzy­nią i sta­nął nie­da­leko księ­cia. Król z pomocą księż­niczki Kyun­ghwa wstał. Pod­szedł do syna i ogło­sił.
– Ja wyba­czam Wan­gowi Go! – spoj­rzał na syna. – I mam nadzieję, że Ty synu królu Goryeo postą­pisz tak samo! To jest moje ostat­nie dzia­ła­nie jako władca. Odpusz­czam Wan­gowi Go wszyst­kie winy!
Król zdjął z głowy koronę, a ksiaże ukło­nił się. Kiedy koro­na­była na jego gło­wie, poczuł zawistne spoj­rze­nia rad­nych oraz Wanga Go. Z skrzyni przy­nie­sio­nej przez eunu­cha, ojciec nowego króla wyjął koronę nale­żącą do swo­jej żony. Podał ją synowi. Meż­czy­zna nało­żył ją na głowę Arisy.
– Niech żyje król i kró­lowa! – wykrzy­czał Moo-Song, który w mię­dzy cza­sie zja­wił się w pałacu.


czwartek, 19 stycznia 2017

11


     Książę spoglądał na Szakala. Mężczyzna nie widział dokładnie co jest powodem ich nagłego spotkania. Nie ukrywał, że podczas pobytu w tym mieście polubił go. Jednak nagła prośba o spotkanie wydawała mu się podejrzana. Wang Yu odchrząknął mając nadzieje, że to zachęci jego towarzysza do rozmowy.
– Wiem, gdzie są handlarze sola. – Szakal spojrzał na Wanga, który otworzył szerzej oczy.
– Powiedz mi wszystko, co wiesz! – wstał z krzesła, a chłopak tylko wywrócił oczami.
– Powiem ci, tylko usiądź.
Kiedy tylko Wang Yu wykonał prośbę Szakala, ten od razu opowiedział mu, czego się dowiedział. Właściwie opowiedział mu to, co kazał mu Wang Go. Nie czul się dobrze z faktem, z go oszukuje. Jednak musiał to zrobić, aby moc wykupić resztę kobiet z niewoli. Kiedy tylko skończył spojrzał na zamyslona twarz mężczyzny. Książę nie wiedział dokładnie co powinien zrobić. Wstał od stołu i przechadzając się po pokoju wpadł na pomysł.
– Mówiłeś, że, kiedy tam będą? – zapytał spoglądając na niego przez ramie.
– Jutro, po południu.
– Dziękuje, z mi o tym powiedziałeś. – uśmiechnął się do swojego przyjaciela. – A teraz wybacz mi mam wiele spraw do załatwienia.
Zaraz po pożegnaniu się opuścił pokój. Od razu, kiedry wyszedł z gospody zauważył Moo-Songa oraz Yeom Bak-Yi. Mężczyźni podbiegli do niego zadając mu całą
 masę pytań, książę nie odpowiadał im tylko z zamyślonym wyrazem twarzy ruszył przed siebie. Wojownicy spojrzeli na siebie, a następnie wzrok przenieśli na oddalające gosię Wanga Yu. Szybkim krokiem podbiegli do niego.
– Panie, czy coś nie tak? – Moo-Song stanął przed nim oczekując odpowiedzi.
– Poslij po Jen-ta oraz Baio. Niech przybędą jak najszybciej.
– Oczywiście, już po nich jadę.
Moo-Song sly­szac roz­kaz swo­jego wladcy od razu pobiegl do gospodu, w kto­rej zosta­wil swo­jego konia. Zasia­da­jac na nim ruszyl w strone palacu kro­lew­skiego. Wang Yu spoj­rzal na dru­giego towa­rzy­sza.
– Jutro schwy­tamy han­dla­rzy sola.
– Sza­kal udzie­lil Ci o nich infor­ma­cji? – ksiaze tylko potwier­dzil to. – A co z panienka Arisa? Zosta­wimy ja w gospo­dzie?
– Nie bedziemy jej nara­zac.
Moo-Song słysząc roz­kaz swojego władcy od razu pobiegł do gospody, w której zostawił swojego konia. Zasiadając na nim ruszył w stronę pałacuc kro­lew­skiego. Wang Yu spojrzał na dru­giego towa­rzy­sza.
– Jutro schwy­tamy han­dla­rzy sola.
– Sza­kal udzielił Ci o nich infor­ma­cji? – książę tylko potwierdził to. – A co z panienka Arisa? Zosta­wimy ja w gospo­dzie?
– Nie będziemy jej narażać.

Książę jed­nak nie spo­dzie­wał sie że jego żona ma ciężki cha­rak­ter i nie będzie chciała zostawać w pustym pokoju, gdy gdzieś odbywa się walka. Udało jej się namówić Wanga i teraz wraz z całą eskorta ruszyli w miejsce, gdzie mają być zebrani han­dla­rze. Moo-Song zdarzył wrócić wraz z Baio oraz Jen-ta. Kobieta jechała tuż obok swo­jego brata, który nie widział nic złego w tym, że tu jest. Rozmowę rodzeństwa przerwało nagle zatrzy­ma­nie się księcia.

– Już są.

Wszy­scy spoj­rzeli w miej­sce, ktore wska­zy­wał książe. Arisa widząc kil­ku­na­stu męż­czyzn paku­ja­cych wory ze sola na woz wie­dziala, ze nie bez powodu Wang chcial miec przy sobie jed­nych z naj­lep­szych wojow­ni­kow. Ksiaze pod­je­chał do swo­jej żony i dal jej jeden ze swo­ich mie­czów.

– Zostaż tutaj z Bang’iem. – spoj­rzał na swo­jego eunu­cha. – Masz ja pil­no­wać.

Ten tylko obie­cał, że to uczyni. Kobieta wzieła miecz, a Wang ukrył swoja twarz za nie­bie­ska chu­sta. Książę wraz z wojow­ni­kami zeszli ze swo­ich koni i cho­wa­jąc się za drze­wami ruszyli w strone han­dla­rzy. Arisa przy­glą­dała sie im, nie wyglą­dali gro­źnie, jed­nak kto wie co kryje sie w nich. Jeden z nich nawet z tej odle­gło­ści wyda­wal sie jej zna­jomy. Zesko­czyła z konia i robiąc pewne kroki przed sie­bie ruszyła przed sie­bie. Jed­nak mocne szarp­nię­cie za reke zatrzy­malo ją.

– Nie wychy­lajmy sie. – naka­zał Bang.

– Nie martw sie, chcia­łam się tylko przyj­rzeć.

Spoj­rzała na eunu­cha jed­nak sły­szać gło­śne okrzyki odr­wó­ciła głowę. Wang wbiegł wraz z towa­rzy­szami na ich teren. Zasko­czeni męż­czyźni wyjeli swoją broń i zaczeła się walka. Książę poko­nał dwóch prze­ciw­ni­ków, po czym ruszył w stronę ich przy­wódcy. Męż­czy­zna w fio­le­to­wym stroju, poka­zał mu swoj ostry jak brzy­twa miecz. Chwilę sie sobie przy­glą­dali, po czym bie­giem ruszyli w swoja stronę. Po mimo, że było ich wielu Arisa spoglądała cały czas na Wang’a. Książę nie był zmęczony wręcz przeciwnie. Czul złość, chciał ich wszystkich powybijać. Jedny, zwinnym ciosem obezwładnił swojego przeciwnika, który runął na ziemie. Handlarze widząc to upadli na kolana. Wang podszedł do lezącego mężczyzny i zdjął z jego twarzy chustę. Widząc kto się za nią skrywa z niedowiedzeniem opuścił miecz.

– Czy to…– Bang nie dokończył, bo wyprzedziła go dziewczyna.

– Szakal jest zdrajca.

Arisa widząc, że jej mąż każe zamknąć pomagierów Szakala, i jego samego postanowiła się tam udać. Wymijajac eunucha zasiadła na swoim koniu i ruszyła ku obozowisku. Tuz za nią był Bang. Kobieta była urodzona praktycznie w siodle i w krótkim czasie znalazła się tam. Jen-ta widząc ja od razu podbiegł.Ksie­zniczka zeszla z konia, a on lapiac uprzasz posta­no­wil zapro­wa­dzic go do beczki z woda. Kobieta pode­szla do Wanga i kla­dac mu dlon na ramie­niu chciala dodac mu otu­chy.

Księżniczka zeszła z konia, a on łapiąc uprząż postanowił zaprowadzić go do beczki z wodą. Kobieta podeszła do Wanga i kładąc mu dłoń na ramieniu chciała dodać mu otuchy.
– Ufalem mu. – westchnął. – Muszę pobyć sam.

Szakal przywiązany do dwóch belek spoglądał na ziemie. Powoli przestawał czuć swoje dłonie. Młody chłopak podniósł głowę, aby spojrzeć co się wokół niego dzieje. W oddali widział wojowników Wang’a. Dobrze wie­dział że jeden z nich jest wysłany przez jego pana. Pro­blem był jeden, nie wie­dzial kto jest po jego stro­nie. Nie był tego cie­kaw, miał inne plany niz Wang Go. Pomoże swojemu przyjacielowi i razem zniszczą tego nic nie wartego człowieka. Widząc eunucha, który zawsze towarzyszył Wangowi Yu opuścił wzrok. Czul się źle z tym, co zrobił.

– Mimo iz zdradziłeś, dam Ci pic. – odparł podchodząc bliżej z czarka wody. Szakal spojrzał na niego i szybko wypił zawartość.

Książę siedział przy stoliku z zamyślona mina. Już dawno słońce zaszło, a ciemność okryła ich obozowisko. Nie ukrywał swojego rozczarowania i smutku, teraz nikogo nie chciał widzieć. Nawet Arisy, która zazwyczaj przepełniała jego serce radością.Jego mysli byly pogra­zone Sza­kalem oraz tajem­ni­czym mez­czy­znie od listow. Przed wyjaz­dem z palacu dostal list, w kto­rym napi­sano ze wla­snie w tym mie­scie spo­tka osobe posia­da­jaca infor­ma­cje o han­dla­rzach. Do listu została dołączona opa­ska, która ciągle nosił, aby nadawca listu go roz­po­znał. Dotąd myślał, że to właśnie Sza­kal mu wysłał ten list, jed­nak się mylił.Książę odesłał również nadawcy swoją opaskę, do dzi­siaj go nie widział co przy­pra­wiało go w gniew. Jak ma być dobrym władcą skoro nie może schwytać nawet zwykłych han­dla­rzy. Chwycił za czarkę wina i w chwile wypił jej zawartość. Spojrzał na eunu­cha.

– Przy­pro­wadź Sza­kala.


Bang nawet nie pytał po co, wie­dział że książę wie co robi. Szyb­kim kro­kiem, zgar­nia­jąc po dro­dze Moo-Songa udał się po Sza­kala. Chło­pak był wycień­czony, dostał kil­ka­na­ście batow oraz samo sta­nie z roz­ło­żo­nymi rękami od kilku godzin robiło swoje. Moo-Song odwią­zał go i chwy­ta­jąc za ramie zatasz­czył do księ­cia. Wang spoj­rzał na niego, a ten tylko upadł na kolana i sku­pił swoje spoj­rze­nie na ziemi.

– Wyjdz­cie. – zwró­cił sie do swo­ich ludzi, kiedy Ci tylko znik­neli wstał i pod­szedł do niego. – Dla­czego? Dla­czego mnie zdra­dzi­łes? – Sza­kal tylko podniósł głowę- Jaki masz w tym udział co?

Chło­pak rozej­rzał się na boki i przy­kła­da­jąc palec do ust, dał znak księciu żeby nic nie mowił. Zdzi­wiony meż­czy­zna zamilkł, a jego gość zdjął swoja stara, brudna opa­skę z czoła uka­zu­jąc jego wła­sność. Wang zro­bił wiel­kie oczy i z nie­do­wie­rze­niem powie­dział.

– A więc, to jed­nak Ty.

– Posłu­chaj, wiem co mogłeś sobie pomy­śleć, ale ja chce Ci pomóc- wes­tchnął- Han­dla­rze spo­tkają się jutro, jed­nak wśród Two­ich ludzi jest zdrajcą.

– Kto?

– Nie wiem, musimy to spraw­dzić. Karz mnie ode­słać, zdra­jąca będzie na pewno chciał mi prze­ka­zać kolejne zada­nia. Obser­wuj­cie mnie z bal­konu obok.

Wang z zro­zu­mie­niem go wysłu­chał, a nastep­nie jak kazał ode­słał go.