Królowa Goryeo siedziała spoglądając jak jej mąż ćwiczy strzelanie z łuku. Od dnia, w którym zostali koronowani minęło zaledwie kilka dni, a oni mieli już masę rzeczy na głowie. Ona właściwie zajmowała się dworem, który nie dawał jej chwili spokoju nawet podczas posiłków. Wang Yu miał sprawy dotyczące królestwa, jak i sojuszów. Dopiero dzisiaj mogli spotkać się i spędzić chwilę czasu razem. Spojrzała ona na eunucha króla, który wyczuł jej spojrzenie. Kobieta przywołała go gestem dłoni. Mężczyzna truchtem podbiegł w jej stronę, Arisa odsunęła krzesło obok siebie i nakazała mu usiąść.
- Bang, powiedz mi jak inne królowe dawały sobie radę z tymi obowiązkami?- zapytała spoglądając na niego. Mężczyzna zaśmiał się w duchu.
- Pani, dajesz sobie bardzo dobrze radę. - mówił z uśmiechem. - Zazwyczaj inne królowe wyznaczały dwie damy dworu, które były odpowiedzialne za wschodnie czy też zachodnie skrzydła.
- Mogłabym również wyznaczyć takie osoby?- zapytała z lekkim uśmiechem.
- Oczywiście, muszą by to jednak osoby godne zaufania. Taką decyzję trzeba umieścić na piśmie i przekazać królowi.
- Dziękuję Bang.
Uśmiechnęła się, a eunuch odszedł do służby króla. Od jej koronacji służba Arisy zmieniła się, towarzyszyły jej nieznane osoby. Nie były one kimś z kim mogła porozmawiać, czy też wyżalić. Jedyne co robiły to podążały za nią i poprawiały każdy gest. Wang Yu musiał zakończyć swoje swoje ćwiczenia zebranie, które zwołał. Podszedł do swojej żony z wielkim uśmiechem.
- Wybacz ukochana, muszę już iść.- powiedział to, ale widząc smutek na jej twarzy położył dłoń na jej policzku. - Przyjdę dzisiejszego wieczora towarzyszyć ci we śnie.
Powiedział to i ucałował jej czoło. Następnie udał się do swojego pawilonu by odziać odpowiedni strój na tego typu spotkanie. Wang Yu zarządził, że mają przyjść wszyscy ministrzy. Spotkanie natomiast miało miejsce w ogrodzie. Gotowy król wraz ze swoją świtą na czele z Bang'iem szedł po wyłożonych kamieniach. Przy stolikach siedzieli już wszyscy zebrani, widząc nowego króla wstali z poduszek i powitali go niskimi ukłonami, Wang wyminął ich wszystkich i usiadł na specjalnym miejscu. Spojrzał na wszystkich i rozpoczął zebranie.
- Nie będzie to zebranie jakiego każdy z was oczekiwał. Dostając te dowody wiem, co każdy was ma na sumieniu. Jedni zabili męża kobiety, która ich odrzuciła.- spojrzał na jednego z ministrów.- Drudzy podnosili podatki, nie zgłaszając tego królowi.- spojrzał na starca- Jeszcze inni handlowali nielegalnie solą.- zerknął na Wang'a Go.- Nie mam zamiaru wam na to pozwalać! Zamierzam zakończyć wasze poczynania.
- Panie skąd masz pewność, że zapiski są prawdziwe? Przyniosła je królowa, nikt ich wcześniej nie widział!- wykrzyczał jeden z ministrów.
- Właśnie! Panie, królowa musiała je sfałszować, my nigdy byśmy nie zdradzili!- dodał drugi.
- Ta dziewucha była łasa tylko na tron! Z pewnością uknuła tą intrygę chcąc nam zaszkodzić i oddalić od waszej wysokości.
- Milczeć!- Wang wstał z tronu i gniewem spojrzał na każdego - Nigdy więcej nie obrażajcie mojej żony w mojej obecności. Gdybyście mieli w chociaż połowie jej dobre serce, nie musiałbym robić tego zebrania. A teraz mówię to przy wszystkich, jeszcze jedno złe słowo na temat mojej żony, a każę was zabić!- mężczyzna spoglądał na każdego z osobna.
- Zabij mnie panie! Ja nie przyznaję się do zarzutów!
- A niech tak będzie.
Z kryjówek wybiegli żołnierze króla. Każdy z nich przyłożył ostry jak brzytwa miecz do ich szyi.
- Nigdy więcej tak nie mówicie, bo na prawdę każę was zabić. A teraz powiem tylko, że w następnym tygodniu wybiorę nowych ministrów.
***
Arisa gotowa już do snu spisywała ostatnie zdania w piśmie do króla. Chciała, aby Yu Tian oraz Cho Chang zostały jej damami dworu, a Yao Ming i Hou znowu byli jej służbą. Długo myślała nad swoimi damami dworu. Stwierdziła, że nikomu bardziej w tym pałacu nie zaufała niż Cho Chang i Yu Tian. Po za tym było jej przykro, że Chang musiała wrócić do domu. Postanowiła dać jej zaszczyt bycia jej damą dworu. Sądziła, że to dobra rekompensata. Natomiast sama ona nie potrzebowała dziesięciu kobiet kroczących za nią niczym wierne pieski. Słysząc skrzypienie podłogi, a następnie otwierane drzwi spojrzała na Wang'a. Mężczyzna wszedł do pokoju i rozejrzał się.
- Mam coś dla ciebie. - uśmiechnęła się Arisa, zwracając na siebie jego uwagę.
- A co tam masz?- uśmiechnął się siadając obok.
- Proszę. - powiedziała podając mu dwa zapiski.
Mężczyzna czytał uważnie każde słowo. Próbował nie roześmiać się. Nie sądził, że jego żona może dać mu kiedykolwiek oficjalne pismo. Odłożył na stolik zapiski i spojrzał na nią. Uśmiechała się lekko. Schował on niesforny kosmyk za jej ucho.
- Zgadzam się, jutro podbiję ci to królewską pieczęcią.
Arisa przytuliła mocno swojego męża, nie sądziła że się na to zgodzi. Jednak udało jej się. Wang podniósł głowę i spojrzał w jej oczy. Tak blisko jeszcze nie byli przysunął jej twarz bliżej składając na ustach delikatne pocałunki, które z każdą chwilą stawały się coraz bardziej namiętne. Mężczyzna podniósł swoją ukochaną i wolnym krokiem podszedł do łoża. Ułożył ją delikatnie po czym zbliżył się. Tej nocy stali się jednością, która mogła zaowocować pierwszym dziedzicem tronu. Czego oboje by pragnęli.
***
Arisę rano obudziło ciche wołanie, otworzyła oczy i spostrzegła obok swojego łóżka Yao Ming oraz Hou. Uśmiechnęła się i usiadła.Zerknęła na stolik, wstając szybko podbiegła do niego. Leżały na nim dwa podbite pisma. Spojrzała na swoją służbę, która zarazem pełniła rolę jej przyjaciół. Yao Ming podeszła do niej i z uśmiechem podała przygotowaną suknię.
Poranek zapowiadał się obiecująco. Letnie słońce wzbijało się powoli po niebie. Pomimo wczesnej godziny upał dawał o sobie znać. Jej wysokość Arisa spacerowała po swoim ogrodzie wachlując twarz. Nie chciała marnować pięknej pogody z powodu podwyższenia temperatury. Przechodząc po mostku nad niewielkim stawem, spostrzegła kobietę. Była ona wysoka, a swoje kruczoczarne włosy miała spięte w warkocze. Odziana w czerwoną suknie kroczyła dumnie niczym paw. Od razu rozpoznała w niej księżniczkę Kyunghwa. Kobieta zetknęła tylko na nią i ruszyła w stronę gabinetu króla. Arisa odprowadziła ją wzrokiem i poczekała aż zniknie z jej pola widzenia. Kiedy tak się stało zaczęła iść dalej. Wolnym krokiem szła w stronę swojego pawilonu, niedaleko schodów prowadzących w dół przystanęła.
- Zostawiłam w ogrodzie podczas śniadania swoją spinkę.- powiedziała dotykając włosów .
- Zawrócić po nią Wasza wysokość?- zapytał Hour.
- Tak.- uśmiechnęła się lekko.- My tutaj zaczekamy.
Mężczyzna przytaknął i biegiem ruszył w stronę ogrodu. Królowa coraz mocniej wachlowała swoją twarz. Nie czuła kolosalnej różnicy, jednak nie przestawała.
- Pani, niedaleko jest kuchnia.- odezwała się służka. - Może przyniosę wody?
Arisa przytakneła, a ona odeszła. Czarnowłosa spoglądała na idealnie błękitne niebo. Czyżby tegoroczne lato miało być naprawdę gorące? Dla rolników dobrze byłoby gdyby kilka dni popadał deszcz. Lipiec zazwyczaj był deszczowym miesiącem, a dzisiejszy dzień był odwrotnością. Duszna pogoda, zapowiadała burzę. Z zamyśleń wyrwało ja chrząknięcie. Odwróciła się i zerkała w stronę dźwięku. Przed nią stała księżniczka Kyunghwa. Podeszła do niej niebezpiecznie blisko.
- Wasza wysokość co? To zabawne, że Wang wybrał akurat ciebie. - powiedziała.
- Zabawne? Cóż widocznie tylko dla ciebie.
- Dziewczynka, która nie odznacza się niczym szczególnym. Wybrana od tak.
- Nie rozumiem do czego dążysz.- powiedziała zaniepokojona.
- Śmieszy mnie kiedy ten ciemny lud nazywa się pierwszą miłością Wanga. - zaśmiała się. - Gdyby nie wyczyny twojego brata, nigdy byś tu nie trafiła!- krzyknęła.
- Uspokój się bo wezwę straż.
- Mam nadzieję, że szybko umrzesz.
- Mam dość tej rozmowy.
Arisa odwróciła się i ruszyła w stronę swojego pawilonu. Kyunghwa w przepływie złości, która ogarnęła jej ciało podbiegła do nie. Jednym silnym pchnięciem zepchnęła Środę że schodów. Spoglądała na spadająca dziewczynę z niemałą satysfakcją. Słysząc głośne uderzenie zbiegła z marmurowych schodów, które liczyły ponad dwadzieścia stopni. Podbiegła do leżącej dziewczyny. Była ona nieprzytomna, a dookoła było pełno krwii.
- Pomocy!- krzyczała- Jej wysokość spadła ze schodów!
***
Wang Yu siedział na tronie słuchając co mają do powiedzenia nowi ministrze. Wśród nich był Wang Go, który na rozkaz jego ojca musiał pozostać w radzie. Jeden z mężczyzn wstał.
- Panie! Z Yuanu przez nasze piękne Goryeo będzie przejeżdżał wygnany książę!
-Dlaczego o nim wspominasz?
- Jeśli coś mu się stanie na naszej ziemi, my za to odpowiemy!
- Sugerujesz, że mam po niego wyruszyć?!
Zły kto wstał z tronu. Nie wierzył w to. Yuan i Goryeo są wrogami, on nie ma zamiaru płaszczyć się przed tym psem. Jednak coś podkusiło go, aby zapytać Wang'a Go co o tym sądzi.
- Wang Go, jak sądzisz twój król, powinien powitać księcia na banicji?- spojrzał na mężczyznę, który z nie małym zaskoczeniem odparł.
-Nie.
- Nie powitam go.
Powiedział i wyszedł z sali zostawiając zgromadzonych. Przed pałacem czekał na niego Bang. Uśmiechnął się do niego i oboje wolnym krokiem ruszyli w stronę ogrodu, w oddali zauważyli nie małe zbiegowisko. Jakaś kobieta wykrzykiwała nie zrozumiałe słowa. Wang przyspieszył, a służki stojące naokoło zrobiły mu miejsce. Król nie spodziewał się tego co zobaczy. Przed nim leżała jego ukochana w kałuży krwi.
- Co to się stało?- wykrzyczał łapiąc jej drobna dłoń, na szczęście wyczuwał tętno.
- Jej wysokość straciła przytomność schodząc ze schodów
Wang podniósł Aris i nakazał wezwać medyka.
Poranek zapowiadał się obiecująco. Letnie słońce wzbijało się powoli po niebie. Pomimo wczesnej godziny upał dawał o sobie znać. Jej wysokość Arisa spacerowała po swoim ogrodzie wachlując twarz. Nie chciała marnować pięknej pogody z powodu podwyższenia temperatury. Przechodząc po mostku nad niewielkim stawem, spostrzegła kobietę. Była ona wysoka, a swoje kruczoczarne włosy miała spięte w warkocze. Odziana w czerwoną suknie kroczyła dumnie niczym paw. Od razu rozpoznała w niej księżniczkę Kyunghwa. Kobieta zetknęła tylko na nią i ruszyła w stronę gabinetu króla. Arisa odprowadziła ją wzrokiem i poczekała aż zniknie z jej pola widzenia. Kiedy tak się stało zaczęła iść dalej. Wolnym krokiem szła w stronę swojego pawilonu, niedaleko schodów prowadzących w dół przystanęła.
- Zostawiłam w ogrodzie podczas śniadania swoją spinkę.- powiedziała dotykając włosów .
- Zawrócić po nią Wasza wysokość?- zapytał Hour.
- Tak.- uśmiechnęła się lekko.- My tutaj zaczekamy.
Mężczyzna przytaknął i biegiem ruszył w stronę ogrodu. Królowa coraz mocniej wachlowała swoją twarz. Nie czuła kolosalnej różnicy, jednak nie przestawała.
- Pani, niedaleko jest kuchnia.- odezwała się służka. - Może przyniosę wody?
Arisa przytakneła, a ona odeszła. Czarnowłosa spoglądała na idealnie błękitne niebo. Czyżby tegoroczne lato miało być naprawdę gorące? Dla rolników dobrze byłoby gdyby kilka dni popadał deszcz. Lipiec zazwyczaj był deszczowym miesiącem, a dzisiejszy dzień był odwrotnością. Duszna pogoda, zapowiadała burzę. Z zamyśleń wyrwało ja chrząknięcie. Odwróciła się i zerkała w stronę dźwięku. Przed nią stała księżniczka Kyunghwa. Podeszła do niej niebezpiecznie blisko.
- Wasza wysokość co? To zabawne, że Wang wybrał akurat ciebie. - powiedziała.
- Zabawne? Cóż widocznie tylko dla ciebie.
- Dziewczynka, która nie odznacza się niczym szczególnym. Wybrana od tak.
- Nie rozumiem do czego dążysz.- powiedziała zaniepokojona.
- Śmieszy mnie kiedy ten ciemny lud nazywa się pierwszą miłością Wanga. - zaśmiała się. - Gdyby nie wyczyny twojego brata, nigdy byś tu nie trafiła!- krzyknęła.
- Uspokój się bo wezwę straż.
- Mam nadzieję, że szybko umrzesz.
- Mam dość tej rozmowy.
Arisa odwróciła się i ruszyła w stronę swojego pawilonu. Kyunghwa w przepływie złości, która ogarnęła jej ciało podbiegła do nie. Jednym silnym pchnięciem zepchnęła Środę że schodów. Spoglądała na spadająca dziewczynę z niemałą satysfakcją. Słysząc głośne uderzenie zbiegła z marmurowych schodów, które liczyły ponad dwadzieścia stopni. Podbiegła do leżącej dziewczyny. Była ona nieprzytomna, a dookoła było pełno krwii.
- Pomocy!- krzyczała- Jej wysokość spadła ze schodów!
***
Wang Yu siedział na tronie słuchając co mają do powiedzenia nowi ministrze. Wśród nich był Wang Go, który na rozkaz jego ojca musiał pozostać w radzie. Jeden z mężczyzn wstał.
- Panie! Z Yuanu przez nasze piękne Goryeo będzie przejeżdżał wygnany książę!
-Dlaczego o nim wspominasz?
- Jeśli coś mu się stanie na naszej ziemi, my za to odpowiemy!
- Sugerujesz, że mam po niego wyruszyć?!
Zły kto wstał z tronu. Nie wierzył w to. Yuan i Goryeo są wrogami, on nie ma zamiaru płaszczyć się przed tym psem. Jednak coś podkusiło go, aby zapytać Wang'a Go co o tym sądzi.
- Wang Go, jak sądzisz twój król, powinien powitać księcia na banicji?- spojrzał na mężczyznę, który z nie małym zaskoczeniem odparł.
-Nie.
- Nie powitam go.
Powiedział i wyszedł z sali zostawiając zgromadzonych. Przed pałacem czekał na niego Bang. Uśmiechnął się do niego i oboje wolnym krokiem ruszyli w stronę ogrodu, w oddali zauważyli nie małe zbiegowisko. Jakaś kobieta wykrzykiwała nie zrozumiałe słowa. Wang przyspieszył, a służki stojące naokoło zrobiły mu miejsce. Król nie spodziewał się tego co zobaczy. Przed nim leżała jego ukochana w kałuży krwi.
- Co to się stało?- wykrzyczał łapiąc jej drobna dłoń, na szczęście wyczuwał tętno.
- Jej wysokość straciła przytomność schodząc ze schodów
Wang podniósł Aris i nakazał wezwać medyka.