czwartek, 19 stycznia 2017

11


     Książę spoglądał na Szakala. Mężczyzna nie widział dokładnie co jest powodem ich nagłego spotkania. Nie ukrywał, że podczas pobytu w tym mieście polubił go. Jednak nagła prośba o spotkanie wydawała mu się podejrzana. Wang Yu odchrząknął mając nadzieje, że to zachęci jego towarzysza do rozmowy.
– Wiem, gdzie są handlarze sola. – Szakal spojrzał na Wanga, który otworzył szerzej oczy.
– Powiedz mi wszystko, co wiesz! – wstał z krzesła, a chłopak tylko wywrócił oczami.
– Powiem ci, tylko usiądź.
Kiedy tylko Wang Yu wykonał prośbę Szakala, ten od razu opowiedział mu, czego się dowiedział. Właściwie opowiedział mu to, co kazał mu Wang Go. Nie czul się dobrze z faktem, z go oszukuje. Jednak musiał to zrobić, aby moc wykupić resztę kobiet z niewoli. Kiedy tylko skończył spojrzał na zamyslona twarz mężczyzny. Książę nie wiedział dokładnie co powinien zrobić. Wstał od stołu i przechadzając się po pokoju wpadł na pomysł.
– Mówiłeś, że, kiedy tam będą? – zapytał spoglądając na niego przez ramie.
– Jutro, po południu.
– Dziękuje, z mi o tym powiedziałeś. – uśmiechnął się do swojego przyjaciela. – A teraz wybacz mi mam wiele spraw do załatwienia.
Zaraz po pożegnaniu się opuścił pokój. Od razu, kiedry wyszedł z gospody zauważył Moo-Songa oraz Yeom Bak-Yi. Mężczyźni podbiegli do niego zadając mu całą
 masę pytań, książę nie odpowiadał im tylko z zamyślonym wyrazem twarzy ruszył przed siebie. Wojownicy spojrzeli na siebie, a następnie wzrok przenieśli na oddalające gosię Wanga Yu. Szybkim krokiem podbiegli do niego.
– Panie, czy coś nie tak? – Moo-Song stanął przed nim oczekując odpowiedzi.
– Poslij po Jen-ta oraz Baio. Niech przybędą jak najszybciej.
– Oczywiście, już po nich jadę.
Moo-Song sly­szac roz­kaz swo­jego wladcy od razu pobiegl do gospodu, w kto­rej zosta­wil swo­jego konia. Zasia­da­jac na nim ruszyl w strone palacu kro­lew­skiego. Wang Yu spoj­rzal na dru­giego towa­rzy­sza.
– Jutro schwy­tamy han­dla­rzy sola.
– Sza­kal udzie­lil Ci o nich infor­ma­cji? – ksiaze tylko potwier­dzil to. – A co z panienka Arisa? Zosta­wimy ja w gospo­dzie?
– Nie bedziemy jej nara­zac.
Moo-Song słysząc roz­kaz swojego władcy od razu pobiegł do gospody, w której zostawił swojego konia. Zasiadając na nim ruszył w stronę pałacuc kro­lew­skiego. Wang Yu spojrzał na dru­giego towa­rzy­sza.
– Jutro schwy­tamy han­dla­rzy sola.
– Sza­kal udzielił Ci o nich infor­ma­cji? – książę tylko potwierdził to. – A co z panienka Arisa? Zosta­wimy ja w gospo­dzie?
– Nie będziemy jej narażać.

Książę jed­nak nie spo­dzie­wał sie że jego żona ma ciężki cha­rak­ter i nie będzie chciała zostawać w pustym pokoju, gdy gdzieś odbywa się walka. Udało jej się namówić Wanga i teraz wraz z całą eskorta ruszyli w miejsce, gdzie mają być zebrani han­dla­rze. Moo-Song zdarzył wrócić wraz z Baio oraz Jen-ta. Kobieta jechała tuż obok swo­jego brata, który nie widział nic złego w tym, że tu jest. Rozmowę rodzeństwa przerwało nagle zatrzy­ma­nie się księcia.

– Już są.

Wszy­scy spoj­rzeli w miej­sce, ktore wska­zy­wał książe. Arisa widząc kil­ku­na­stu męż­czyzn paku­ja­cych wory ze sola na woz wie­dziala, ze nie bez powodu Wang chcial miec przy sobie jed­nych z naj­lep­szych wojow­ni­kow. Ksiaze pod­je­chał do swo­jej żony i dal jej jeden ze swo­ich mie­czów.

– Zostaż tutaj z Bang’iem. – spoj­rzał na swo­jego eunu­cha. – Masz ja pil­no­wać.

Ten tylko obie­cał, że to uczyni. Kobieta wzieła miecz, a Wang ukrył swoja twarz za nie­bie­ska chu­sta. Książę wraz z wojow­ni­kami zeszli ze swo­ich koni i cho­wa­jąc się za drze­wami ruszyli w strone han­dla­rzy. Arisa przy­glą­dała sie im, nie wyglą­dali gro­źnie, jed­nak kto wie co kryje sie w nich. Jeden z nich nawet z tej odle­gło­ści wyda­wal sie jej zna­jomy. Zesko­czyła z konia i robiąc pewne kroki przed sie­bie ruszyła przed sie­bie. Jed­nak mocne szarp­nię­cie za reke zatrzy­malo ją.

– Nie wychy­lajmy sie. – naka­zał Bang.

– Nie martw sie, chcia­łam się tylko przyj­rzeć.

Spoj­rzała na eunu­cha jed­nak sły­szać gło­śne okrzyki odr­wó­ciła głowę. Wang wbiegł wraz z towa­rzy­szami na ich teren. Zasko­czeni męż­czyźni wyjeli swoją broń i zaczeła się walka. Książę poko­nał dwóch prze­ciw­ni­ków, po czym ruszył w stronę ich przy­wódcy. Męż­czy­zna w fio­le­to­wym stroju, poka­zał mu swoj ostry jak brzy­twa miecz. Chwilę sie sobie przy­glą­dali, po czym bie­giem ruszyli w swoja stronę. Po mimo, że było ich wielu Arisa spoglądała cały czas na Wang’a. Książę nie był zmęczony wręcz przeciwnie. Czul złość, chciał ich wszystkich powybijać. Jedny, zwinnym ciosem obezwładnił swojego przeciwnika, który runął na ziemie. Handlarze widząc to upadli na kolana. Wang podszedł do lezącego mężczyzny i zdjął z jego twarzy chustę. Widząc kto się za nią skrywa z niedowiedzeniem opuścił miecz.

– Czy to…– Bang nie dokończył, bo wyprzedziła go dziewczyna.

– Szakal jest zdrajca.

Arisa widząc, że jej mąż każe zamknąć pomagierów Szakala, i jego samego postanowiła się tam udać. Wymijajac eunucha zasiadła na swoim koniu i ruszyła ku obozowisku. Tuz za nią był Bang. Kobieta była urodzona praktycznie w siodle i w krótkim czasie znalazła się tam. Jen-ta widząc ja od razu podbiegł.Ksie­zniczka zeszla z konia, a on lapiac uprzasz posta­no­wil zapro­wa­dzic go do beczki z woda. Kobieta pode­szla do Wanga i kla­dac mu dlon na ramie­niu chciala dodac mu otu­chy.

Księżniczka zeszła z konia, a on łapiąc uprząż postanowił zaprowadzić go do beczki z wodą. Kobieta podeszła do Wanga i kładąc mu dłoń na ramieniu chciała dodać mu otuchy.
– Ufalem mu. – westchnął. – Muszę pobyć sam.

Szakal przywiązany do dwóch belek spoglądał na ziemie. Powoli przestawał czuć swoje dłonie. Młody chłopak podniósł głowę, aby spojrzeć co się wokół niego dzieje. W oddali widział wojowników Wang’a. Dobrze wie­dział że jeden z nich jest wysłany przez jego pana. Pro­blem był jeden, nie wie­dzial kto jest po jego stro­nie. Nie był tego cie­kaw, miał inne plany niz Wang Go. Pomoże swojemu przyjacielowi i razem zniszczą tego nic nie wartego człowieka. Widząc eunucha, który zawsze towarzyszył Wangowi Yu opuścił wzrok. Czul się źle z tym, co zrobił.

– Mimo iz zdradziłeś, dam Ci pic. – odparł podchodząc bliżej z czarka wody. Szakal spojrzał na niego i szybko wypił zawartość.

Książę siedział przy stoliku z zamyślona mina. Już dawno słońce zaszło, a ciemność okryła ich obozowisko. Nie ukrywał swojego rozczarowania i smutku, teraz nikogo nie chciał widzieć. Nawet Arisy, która zazwyczaj przepełniała jego serce radością.Jego mysli byly pogra­zone Sza­kalem oraz tajem­ni­czym mez­czy­znie od listow. Przed wyjaz­dem z palacu dostal list, w kto­rym napi­sano ze wla­snie w tym mie­scie spo­tka osobe posia­da­jaca infor­ma­cje o han­dla­rzach. Do listu została dołączona opa­ska, która ciągle nosił, aby nadawca listu go roz­po­znał. Dotąd myślał, że to właśnie Sza­kal mu wysłał ten list, jed­nak się mylił.Książę odesłał również nadawcy swoją opaskę, do dzi­siaj go nie widział co przy­pra­wiało go w gniew. Jak ma być dobrym władcą skoro nie może schwytać nawet zwykłych han­dla­rzy. Chwycił za czarkę wina i w chwile wypił jej zawartość. Spojrzał na eunu­cha.

– Przy­pro­wadź Sza­kala.


Bang nawet nie pytał po co, wie­dział że książę wie co robi. Szyb­kim kro­kiem, zgar­nia­jąc po dro­dze Moo-Songa udał się po Sza­kala. Chło­pak był wycień­czony, dostał kil­ka­na­ście batow oraz samo sta­nie z roz­ło­żo­nymi rękami od kilku godzin robiło swoje. Moo-Song odwią­zał go i chwy­ta­jąc za ramie zatasz­czył do księ­cia. Wang spoj­rzał na niego, a ten tylko upadł na kolana i sku­pił swoje spoj­rze­nie na ziemi.

– Wyjdz­cie. – zwró­cił sie do swo­ich ludzi, kiedy Ci tylko znik­neli wstał i pod­szedł do niego. – Dla­czego? Dla­czego mnie zdra­dzi­łes? – Sza­kal tylko podniósł głowę- Jaki masz w tym udział co?

Chło­pak rozej­rzał się na boki i przy­kła­da­jąc palec do ust, dał znak księciu żeby nic nie mowił. Zdzi­wiony meż­czy­zna zamilkł, a jego gość zdjął swoja stara, brudna opa­skę z czoła uka­zu­jąc jego wła­sność. Wang zro­bił wiel­kie oczy i z nie­do­wie­rze­niem powie­dział.

– A więc, to jed­nak Ty.

– Posłu­chaj, wiem co mogłeś sobie pomy­śleć, ale ja chce Ci pomóc- wes­tchnął- Han­dla­rze spo­tkają się jutro, jed­nak wśród Two­ich ludzi jest zdrajcą.

– Kto?

– Nie wiem, musimy to spraw­dzić. Karz mnie ode­słać, zdra­jąca będzie na pewno chciał mi prze­ka­zać kolejne zada­nia. Obser­wuj­cie mnie z bal­konu obok.

Wang z zro­zu­mie­niem go wysłu­chał, a nastep­nie jak kazał ode­słał go.